*Laura*
Wraz z Alex spacerowałyśmy po uliczkach naszego ulubionego parku w Los Angeles, rozkoszując się smakiem czekoladowych lodów. Na dworzu panowała piękna pogoda. Ciepłe promienie słońca delikatnie muskały nasze twarze, a wiatr rozwiewał włosy. Tak, lato to zdecydowanie moja ulubiona pora roku. Przez całą drogę wygłupiałyśmy się i śmiałyśmy, a ludzie patrzyli się na nas jak na idiotki. Mi jak i mojej przyjaciółck to nie przeszkadzało, chciałyśmy spędzić ten pierwszy dzień wakacji jak najlepiej.
- No dobra, a teraz mów jak tam z pracą.
Alex starała się, aby jej ton był poważny, ale po napadzie śmiechu, który się przed chwilą skończył to zadanie, przynajmniej dla nas, było wręcz niemożliwe.
- Więc... - zaczęłam. Specjalnie nie powiedziałam od razu, bo chciałam zezłościć dziewczynę. Al nie lubiła, gdy ktoś przeciągał jakąś informację, która ją ciekawiła.
- Lau, ty to lubisz mnie denerwować, co?
Pokręciła głową i odwróciła się, udając, że ma tak zwanego "focha''
- Fakt, lubię. Ale no weź przecież wiem, że udajesz. Za długo cię znam. - zaśmiałam się i szturchnęłam ją łokciem w bok.
- Masz mnie. - uśmiechnęła się. - To teraz serio gdzie znalazłaś pracę? - zapytała.
- Taka mała kawiarenka niedaleko stąd. Będę tam kelnerką. Całkiem przytulne miejsce. - odpowiedziałam.
- Ale mogę liczyć na jakąś zniżkę, nie?
- Taa jeszcze czego. - obie znowu wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem.
Po uspokojeniu się, za niewielkim gąszczem drzew zauważyłyśmy ogromny napis "Wesołe miasteczko". Spojrzałyśmy się na siebie i już wiedziałyśmy co chcemy robić przez resztę dnia. Obie kochałyśmy wesołe miasteczka. Co z tego, że miałyśmy osiemnaście lat. To miejsce przypominało nam dzieciństwo... no może tylko Alex, bo ja po wypadku nie pamiętam nic z tamtego okresu, ale cóż żyje się dalej...
Zdyszane dotarłyśmy do naszego celu, a mimo zmęczenia na naszych twarzach malowały się uśmiechy. Miałyśmy trochę problemu z wybraniem atrakcji, ale w końcu postanowiłyśmy, że wypróbujemy każdą z nich zaczynając od diabelskiego młynu.
*Rydel*
- Chłopcy! Pakujcie się! - krzyknęłam w głąb domu. Za dokładnie cztery godziny mieliśmy samolot do LA, a moi kochani bracia nie mieli nawet spakowanych walizek. Czekałam na nich jakieś piętnaście minut, ale nic, zero odzewu. Byłam już bardzo zdenerwowana, bo to był ostatni, dzisiejszy samolot z Nowego Yorku do Los Angeles. Postanowiłam nie czekać dłużej tu, na dole więc udałam się do ich pokoi. Na pierwszy ogień poszło "królestwo" Rocky'ego. Kulturalnie podeszłam do drzwi i zapukałam, gdy nic nie usłyszałam po prostu weszłam. To, co tam ujżałam totalnie zwaliło mnie z nóg. Rocky siedział na łóżku i kiwał się raz w prawo, raz w lewo, Ellington natomiast leżał plackiem na dywanie kręcąc głową okręgi. Wokół brunetów znajdowało się chyba ze trzydzieści pustych paczek po żelkach.
- Matko najświętsza! Wy to wszystko zjedliście?! Skąd to w ogóle wytrzasnęliście?! - złapałam się za głowę.
- Ryduś, mój kochany jednorożcu, teraz nie ważne jest to, skąd mamy te pyszności, ale w sekrecie ci powiem, że taki miły pan nam je dał, a teraz proszę poczaruj swoim magicznym, różowym rogiem i wyczaruj nam jeszcze kilka paczuszek żelków. - Ell podniósł się do pozycji siedzącej.
- Czy ty się na pewno dobrze czujesz? - zapytałam.
- Ja? Ja się czuję wspaniale! Zobacz, widzisz tamtą rodzinkę smerfów idącą sobie dróżką? O, o albo tam smerfetka je sobie loda smerfowego, no zobacz jaki ten świat jest piękny... - brunet rozmarzył się i znowu opadł na dywan. Zrezygnowana podeszłam do mojego młodszego brata, wierząc, że chociaż z nim jest w porządku... niestety nie było.
- Rocky, wszystko okej? - pomachałam mu ręką przed twarzą.
- Widzę gwiazdki, dużo gwiazdek! A tam sobie taka mała łódeczka na drodze mlecznej pływa! - powiedział i zaczął pokazywać jakieś dziwne gesty rękoma.
- Poddaję się! - wyrzuciłam ręce w górę. Jak ja mam ich ogarnąć przez niecałe cztery godziny? Pozbierałam puste opakowania po żelkach i zamykając drzwi na klucz tak, aby ta dwójka nie wyrządziła jakiś większych szkód, udałam się do pozostałych osób. Najpierw poszłam do pokoju Rikera. Drzwi były uchylone więc nie musiałam nawet pukać. Blondyn siedział na podłodze obok łóżka i grał na gitarze.
- Ekhem! - chrząknęłam, aby chłopak zwrócił na mnie uwagę.
- O cześć Ryd. - podniósł głowę i odłożył swój instrument. - Co tam?
- Nic ciekawego poza tym, że jeśli się nie pospieszycie spóźnimy się na samolot! - krzyknęłam.
- O matko! To już dzisiaj? - Rik zaczął biegać po pokoju jak tornado. Nie chciałam, aby mnie staranował więc podreptałam do mojego najmłodszego brata. On jak zwykle rozmawiał przez telefon z Maią. Dziewczyna wyleciała do LA już tydzień temu i od tego czasu Ross nie odrywa się od tego urządzenia. Naszczęście zauważył mnie, bo przeprosił brunetkę i zakończył rozmowę.
- Spokojnie, jestem już spakowany. - zaśmiał się. - Pomóc ci z chłopakami?
- Słyszałeś?
- Ciężko było nie słyszeć jak Rocky i Ell walą w drzwi i wołają, że są roszpunkami i zła wiedźma zamknęła ich w wieży oraz jak Riker zabija się na schodach. - zaśmiał się, a ja z nim.
- Jak tam u Mais? - zapytałam.
- W porządku. Dostała rolę, a casting poszedł jej świetnie. Nie mogę się doczekać aż ją zobaczę. - uśmiechnął się. Tak mój braciszek ewidentnie czuje coś do tej dziewczyny.
- Ja też się za nią stęskniłam, a Luke?
- Będzie czekał na nas na lotnisku.
- A propo lotniska... błagam pomóż mi ogarnąć Rocky'ego i Ella! - potrząsnęłam nim.
- Okej, okej. Chodźmy. - Ross pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy do chłopaków.
*Laura*
Wykończone siedziałyśmy na ławeczce przed wyjściem z wesołego miasteczka. Ten dzień był po prostu wspaniały! Kocham wspólne wyjścia z Al. Ta dziewczyna zawsze potrafi wymalować na mojej twarzy uśmiech i za to właśnie ją uwielbiam. Nawet najnudniejszy żart, w jej wykonaniu może stać się naprawdę świetny.
- Lau, nie wiem jak ty, ale ja do domu nie dojdę, bo moje nogi odmawiają współpracy. - powiedziała i upiła łyka wcześniej kupionej wody.
- Mogę zadzwonić po Vankę chociaż nie mamy aż tak daleko. - spojżałam na wyczerpaną przyjaciółkę. Al żadko kiedy bywa zmęczona. Ma w sobie tyle energii, że czasami zastanawiam się skąd ona ją bierze.
- Możemy iść na pieszo, ale tylko pod warunkiem, że weźmiesz mnie na plecy.
- W życiu! Kręgosłup sobie jeszcze złamię. - zaśmiałam się.
- No bez przesady aż tak ciężka nie jestem. - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła smutną minę.
- Przecież żartowałam. - uśmiechnęłam się do niej. - To co zadzwonić po Vanessę?
- Byłoby super.
Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer do siostry. Odebrała po trzech sygnałach.
- Hej Lau! Co tam? - usłyszałam głos dziewczyny.
- Jesteś teraz wolna? Bo jeśli tak to mogłabyś po nas przyjechać? Alex jest tak zmęczona, że nie dojdzie do domu. - zaśmiałam się widząc jak moja przyjaciółka masuje sobie obolałe stopy.
- Macie szczęście. Akurat wracam do domu. Gdzie jesteście? - zapytała, a w tle można było usłyszeć szmery i różne inne dźwięki.
- Przed wesołym miasteczkiem.
- Nigdy z tego nie wyrośniecie. - Van zaśmiała się cicho. - Będę za dziesięć minut, cześć! - zakończyłam połączenie i schowałam urządzenie. Po wykonanej czynności zaczęłyśmy z Al rozmawiać na najróżniejsze tematy, by czas czekania na Vanessę upłynął nam szybciej.
***
- Wreszcie w domu! - zmęczona padłam na kanapę w salonie.
- Alex aż tak bardzo cię wymęczyła? - z kuchni dobiegł rozbawiony głos Vanessy.
- Mhm... - mruknęłam. - A jak tam casting?
Van jest świetną aktorką, ale do tej pory grała tylko w niewielkich, najczęściej drugoplanowych rolach, a teraz trafiło jej się coś poważniejszego, bo była to główna rola w serialu.
- Wolę nie zapeszać, ale według mnie całkiem nieźle. - sylwetka dziewczyny wynurzyła się z kuchni. W jednej ręce trzymała tackę z kanpkami, a w drugiej szklanki z sokiem pomarańczowym.
- Dziękuję dobra pani. - zaśmiałam się, a Van mi zawtórowała po czym zabrałyśmy się do pałaszowania jedzenia, które znikało w zaskakującym tempie.
*Rydel*
Nie wierzę, no po prostu nie wierzę. Udało nam się. Ogarnęliśmy z Ross'em Rocka i Ella, opatrzyliśmy poobijanego przez mnóstwo wypadków na schodach Rika oraz zdążyliśmy na samolot. To chyba jakiś cud! A teraz idziemy w kierunku wyjścia. Wreszcie zobaczę moje ukochane Los Angeles, miejsce, w którym się urodziłam, wychowałam i spędziłam większość życia. Gdy wreszcie wyszliśmy byłam w siódmym niebie. Tak bardzo tęskniłam za tym miastem. To z nim wiązały się moje najlepsze wspomnienia, a teraz znowu mogę tu być.
********
Hej żelki! Przychodzę do Was z pierwszym rozdziałem! Dużo to się w nim nie dzieje, ale niedługo akcja się rozkręci c: No i wiem, wiem, że miał pojawić się wcześniej, ale zupełnie nie miałam pomysłu na końcówkę i do tego dochodził brak czasu, bo przecież maj to ulubiony miesiąc nauczycieli do robienia sprawdzianów i kartkówek ;-;
Jeszcze taka mała informacja otóż rozdziały będę dodawała w środy, ale oprócz następnej, bo w poniedziałek jadę na wycieczkę klasową i wracam dopiero w czwartek i po prostu nie będę miała możliwości nic wstawić, ale możliwe, że rozdział numer dwa pojawi się w piątek ^^
Więc... do napisania kochani! :3
Wow... Spokojnie... Cię ci się dodawać rozdziały w środku tygodnia? Mi tam by się nie chciało...
OdpowiedzUsuńRozdział super, czekam na nexta i dziękuję że czytasz moje wypociny :*
Kochana jesteś Ann :)
Do napisania
Kinga
PS. Zapraszam do mnie i Sashy:
secretslosangeles-raura.blogspot.com
( przepraszam za to wyżej. Kocham cię :* )
Dziękuję :* A wiesz sama się sobie dziwię, ale chce mi się tak dodawać rozdziały xd
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńTwój blog zapowiada się całkiem oboiecująco i już nie mogę się doczekać, jak potoczy się dalej akcja. Napewno będę czytała twojego bloga. ;)
Czekam na next. :*
Ps. Jak będziesz miala czas, to wpadnij na mojego bloga: http://rossilaura-raura.blogspot.com/
Witam Cię serdecznie, moja droga.
OdpowiedzUsuńDzięki temu, że nominowałaś mnie do LBA, miałam okazję zajrzeć na Twojego bloga i wiesz, co Ci powiem? Prawdopodobnie już na nim zostanę :3 Już prolog sam w sobie mnie zaciekawił, więc tak sobie myślę, że poczekam na 1 rozdział, a co.
Warto było ^^
Blog zapowiada się ciekawie. Motyw z amnezją Laury sam w sobie może nadać opowiadaniu tajemniczości, o ile dobrze rozwiniesz ten wątek. :) Do tego jestem przekonana, że w zanadrzu masz jeszcze wiele innych pomysłów :3
Plusik za zakładkę z bohaterami ^^ Lubię, gdy takie coś pojawia się na blogu, bo wtedy mogę zobaczyć wizję blogerki na wygląd postaci z opowiadania. Plus, łatwiej ich wszystkich spamiętać ;p
Masz przyjemny styl pisania, miło się czytało ten rozdział :) Dodatkowo, nie popełniasz wielu błędów c: Wyhaczyłam jedynie kilka interpunkcyjnych i w dialogach, ale niektóre rzeczy przyjdą z czasem. Pamiętam, jakie ja byki waliłam na początku swojego bloga. ;p
Lilly Collins w roli Alex :3 Lubię tę aktorkę i cieszę się, że ją wybrałaś ^^
No i R5... Mmm :3 haha xd
Blog zapowiada się ciekawie. Z pewnością będę go czytać i postaram się stale komentować xd
PS. Daj znać, jak założysz gg.
PS. 2. Jak będziesz często robiła perspektywę Rydel, to masz jak w banku, że będę Cię wielbić ^^
PS. 3. RAURA :3
PS. 4. Dużo tych odnośników, co nie? ;p
~JuLien :3
Piękny, czekam na rozwój akcji i na piąteczek ;)
OdpowiedzUsuńPS Jak ja dawno nie byłam w wesołym miasteczku :/
Suuuuuuuper rozdział:)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta! :);)
AAAAAAA!!!
OdpowiedzUsuńSASHY NIE SKOMENTOWAŁA! :O
SZOK!
To przez ten szlaban xD.
Zaczynamy Kochana mordo moja! :D
Droga Ann!
Wspaniały rozdział! Po prostu Awesome! Teraz niech Ross się spotka z Laurą i zostawi tą Maie. xD A jeżeli tak się nie stanie obiecuję Ci, że mój Dipper jest gotowy do walenia lopatą (tak, tak... Sashy dała mu kilka lekcji ;D No i grała w grę gdzie waliłam wszystkich miotłą ;-; POLECAM!)
Coś tak myślę, że Laura ma wspomnienia z Ross'em, ale je zapomniała, o! Ja wiem, że ona go zna! :D Ja to wiem!!! I know it! Yeeey!
Twoje jednorożce mnie przerażają czasem xD. Ale pamiętaj... Dipper and Mabel see you... Mabel jak jebnie patelnią to się rozpadnie :3. (Tak tez miała lekcje :D).
Schodzę z tematu...
Rozdział genialny! VERY VERY VERY LOVE IT! XD
TAK JAK TY POLUBIŁAM CAPS LOCK. NAPRAWDĘ FAJNE XD :D :D :D
O! MASZ MI POWIEDZIEC JAK BYŁO/JEST NA WYCIECZCE! :D
Dobra kończmy ten dziwny komentarz xD
Pamiętaj albo Raura, albo śmierć z rąk Wodogrzmotow :*
Też cię kocham żelku i mordko! :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫
Dziękuję :** Powiedziałabym coś z fabuły, alee Ann musi być cichooo xd
UsuńJak na wycieczce? Dużo, by opowiadać, ale powiem tylko, że w całym swoim życiu nie przeszłam tylu schodów i mam ich już dosyć hahah xd A ja się tam nie boję Twoich Wodogrzmotów (no dobra, boję się, ale cii xD)
Jeszcze raz dziękuję żelku :****