poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 2 ''Nie, to przecież są nasze dzieci! Nie możecie nam ich odbierać!''

Dedykacja dla wszystkich osób, które skomentowały pierwszy rozdział c: Naprawdę miło czyta się Wasze komentarze ^^


~Laura
Ciepłe promienie słońca powoli wdzierały się do mojego pokoju. Nie miałam ochoty nawet podnosić się z łóżka, ale światło wpadające przez okno i nieznośny dźwięk budzika nie pozwalały mi dłużej wylegiwać się pod ciepłą kołdrą. Leniwie zwlokłam się z materaca. Zakładając moje białe, puchowe kapcie, odruchowo spojrzałam na zegarek. 6.30. - Brawo Laura. Do pracy masz dopiero na dziewiątą, a budzik ustawiasz na tak wczesną godzinę. Genialnie. - skarciłam się w myślach. Podeszłam do szafy i pogrzebałam w niej trochę. Po chwili zdecydowałam się na luźną, białą bluzkę na ramiączka wydłużaną po bokach i jasne, dżinsowe krótkie spodenki. Z tym zestawem udałam się do łazienki gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności, a następnie szybko zbiegłam po schodach na dół. Przy stole siedziała Vanessa i zajadała się płatkami.
- Cześć. - przywitałam się po czym zajęłam miejsce obok brunetki.
- Hej, jak się spało? - zapytała.
- W porządku. - uśmiechnęłam się. - Em.. Vanessa, a czy ty nie masz czasem ogłoszenia wyników za dwadzieścia minut? - dziewczyna z niedowierzaniem spojrzała na zegarek na ścianie i podniosła się z krzesła, o mało co nie przewracając stołu.
- O cholera! - krzyknęła. - Nie zdążę!
- Hej, hej spokojnie. Przecież stąd do studia jest może z piętnaście minut drogi. - starałam się ją uspokoić, niestety na marne.
- Okay klucze są, portfel jest... telefon! - wystrzeliła z kuchni jak z procy, a po może minucie była już przy drzwiach.
- To cześć i powodzenia! Trzymam kciuki! - zawołałam na pożegnanie, chociaż wątpię, że Van mnie usłyszała. Zaśmiałam się cicho po czym postanowiłam zrobić sobie coś do jedzenia. Zajrzałam do lodówki, a tam zastałam pustkę. Były tylko jajka, mały pęczek rzodkiewek i pomidor. - Trzeba zrobić zakupy. - pomyślałam. Szybko spisałam produkty, które mam kupić i włożyłam kartkę do torebki. Czasami byłam mocno zakręcona, ale jeśli chodzi o zakupy, to zawsze wszystko musiałam mieć spisane i uporządkowane. Z trzech produktów nie zrobię sobie śniadania więc uznałam, że zjem coś na mieście. Żeby zabić czas postanowiłam pooglądać telewizję, wygodnie usiadłam na kanapie, a na ekranie telewizora pojawiła się jakaś hiszpańska telenowela.
~Rydel
Pudła, pudła, pudła i jeszcze raz pudła. W całym domu porozstawiane były najróżniejszych rozmiarów kartony. Z jednej strony cieszę się, że wróciłam do mojego rodzinnego miasta i wreszcie mogę znowu przejść się jego uliczkami, a z drugiej, gdy patrzę na te wszystkie rzeczy na podłodze, czekające na ich rozpakowanie mam ochotę położyć się na łóżku i nic nie robić. Moi kochani bracia nie raczą mi pomóc, bo wszyscy, oprócz Ross'a się gdzieś rozpłynęli. Riker poszedł poszukać sobie nowej gitary ponieważ ostatnio, gdy goniłam z nią Ella i Rocky'ego mocno ucierpiała. Natomiast dwaj wymienieni wyżej bruneci poszli zobaczyć czy do LA trafiły jakieś nowe żelki. Powinnam ich chyba wysłać na jakąś terapię odwykową. Teraz Ross... siedzi w domu, nudzi się więc mógłby iść do cukierni. W końcu musimy jakoś przywitać Mais, nie?
- Ross, na dół! Teraz! - co prawda mogłabym normalnie pójść do pokoju blondyna i poprosić go, aby poszedł po coś słodkiego, ale przez tyle lat życia pod jednym dachem z czterema chłopakami nauczyłam się, że na nich zwykłe "proszę" nie działa. Chłopak już po chwili znajdował się obok mnie i ze znudzoną miną zapytał:
- Co chciałaś?
- Trzeba iść do cukierni. Maia nas dzisiaj odwiedzi, a w rozpakowywaniu kartonów to wąrpię, że mi nie pomożesz więc chociaż do tego się przydasz. - gdy tylko użyłam imienia Mai Ross od razu się ożywił, a w jego oczach pojawiły się iskierki radości.
- O której będzie?
- Dzwoniła i mówiła, że koło osiemnastej. - mówiłam, przy okazji zapisując na kartce adres pod który ma udać się chłopak.
- Proszę. - podałam mu zapisany skrawek papieru.
Blondyn szybko założył buty i kurtkę i wyszedł z domu. Ja natomiast jeszcze raz rozejrzałam się po salonie wypełnionym pudłami. - Trzeba jednak było nie wysyłać go do tej cukierni tylko poprosić o pomoc z tymi kartonami - pomyślałam i z niechęcią zaczęłam uporządkowywać salon.
~Laura
Niepewnie przeszłam przez duże, szklane drzwi prowadzące do miejsca mojej nowej pracy. Nie wiem czemu, ale byłam zdenerwowana. Przecież praca to nic strasznego, nie powinnam w ogóle się tym przejmować, ale wciąż nie mogłam pozbyć się tego uczucia. Do tej pory nie miałam okazji dokładnie przyjrzeć się temu pomieszczeniu i dopiero teraz zauważyłam jak jest tu ładnie. Kremowe ściany i drewniane panele rozjaśniane przez światło wpadające z dużych okien oraz różne pastelowe gadżety poustawiane na parapetach dodawały tej kawiarence przytulności, kontrastując przy tym kolorami z meblami, które były z ciemniejszego niż podłoga drewna. Podeszłam do lady, za którą ujrzałam wysoką, szczupłą dziewczynę, na oko w moim wieku lub trochę starszą. Jej jasne, długie blond włosy związane były w kitkę. Na okrągłej twarzy znajdowały się błyszczące, niebieskie oczy bacznie wpatrujące się w kasę.
- Dzień dobry. - przywitałam się tym samym odrywając blondynkę od liczenia czegoś na kasie.
- Dzień dobry. - posłała mi ciepły uśmiech. Wydawał mi się szczery co trochę mnie zdiwiło, bo zazwyczaj osoby pracujące w takich miejscach mają na twarzach wymuszone uśmiechy. Chyba, że tylko mi się tak wydaje. Cóż, nie wiem...
- Od dzisiaj zaczynam tu pracę i miałam się do kogoś zgłosić, ale nie pamiętam do kogo.
- Ach, tak. Pani Laura Marano, zgadza się?
- Tak.
-  Naszej szefowej nie ma więc to ja panią oprowadzę, ale przede wszystkim to jestem Sara. - podałyśmy sobie ręce. Dziewczyna chyba od razu mnie polubiła, a ja ją rówież. Sara oprowadziła mnie po całej kawiarni, wyjaśniła wszystko, dała mi strój, który noszą tu kelnerki oraz powiedziała mi co ma teraz robić. Zabrałam się za wykonywanie jej poleceń, a ona sama wróciła do swoich zajęć.
~Rocky
Byliśmy z Ellem w ogromnej galerii, ale oczywiście nie interesowały nas sklepy z ubraniami czy coś. Akurat trafiliśmy na świetną okazję, bo właśnie dzisiaj, otwierali tutaj nowy sklep cały pełen najróżniejszych żelków. Dla mnie jak i dla mojego przyjeciela był to po prostu raj! Chodziliśmy po wszystkich alejkach i zbieraliśmy każdy rodzaj tych pysznych słodyczy. Ja wrzucałem coraz to kolejne paczki, a Ell natomiast zajmował się łapaniem ich do koszyka. Właściwie zawsze lądowały one na podłodze no, ale trzeba przyznać jak na rzucanie tyłem, to skromnie mówiąc mój cel jest świetny. Największy rekord to 5 milimetrów od koszyka. Nieźle, co nie?
- Rocky, wolniej! Nie nadążam ich zbierać! - Ellington marudził już od jakiś dwudziestu minut.
- Poczekaj, skupić się przez ciebie nie mogę.
- A na czym tu można się skupiać? - zapytał.
- No przecież muszę trafić do wózka, a to nie jest proste zadanie. - odparłem. Ellington po krótkim namyśle przyznał mi rację. Przechodzenie między kilkoma następnymi alejkami  minęło dość spokojnie, gdy natomiast doszliśmy do miejsca gdzie znajdowały się kwaśne żelki niechcący rzuciłem paczką w twarz Ella i z tego właśnie rozpętała się bitwa. Słodycze latały dosłownie wszędzie. Aż w końcu trafiły w dyrektora sklepu. Mężczyzna się przewrócił, a gdy się podniósł nie mieliśmy już szans na ucieczkę. Szybko zawołał do siebie ochronę. Ta najpierw starała się ciągnąć nas za koszulki to jednak nie pomogło, bo kurczowo złapaliśmy się półek. Mężczyźni przeszli więc na ręce, ale i to nie przyniosło żadnych efektów. Ani ja, ani mój przyjaciel nie mogliśmy pozwolić by ktoś nas stąd zabrał. Nie teraz, gdy dopiero odkryliśmy ten raj na ziemi! Ochroniarze jednak się nie poddawali. Tym razem złapali nas za ręce i... wygrali. Musieliśmy puścić się trzymanych przedmiotów. Zaczęliśmy rozpaczać i krzyczeć:
- Nie, to przecież są nasze dzieci! Nie możecie nam ich odbierać! - pierwszy krzyknął Ell.
- Jeśli nam je odbierzecie to będą sierotami!
- Jestem ich matką. - powiedziałem dumnie. - i nie zgadzam się, abyście mi je odebrali!
Postawni mężczyźni z niedowierzaniem pokręcili głowami.
- Takich idiotów jeszcze w życiu nie widziałem. - szepnął jeden z nich.
- Jak pan śmie mnie i mojego kochanego wnuczka tak obrażać! Co za niewychowane dziecko! Jak zaraz dostaniesz moją laską to własna matka cię nie pozna! - Ellington stał się babcią i nie wiadomo skąd wytrzasną laskę. Ochroniarze wolnymi rękoma uderzyli się w czoła. Resztę tej drogi już nic nie mówili. Zostawili nas tylko pod biurem dyrektora i odeszli, a my ze dwadzieścia minut czekaliśmy aż ktoś nas wreszcie wypuści.
~~~~~~~~~~
Hej żelki! Witam z kolejnym rozdziałem! Fakt nie jest on długi, ale w następnym akcja trochę się już rozwinie i prawdopodobnie będzie on dłuższy ^^ Co do tej środy to postaram się dodać rozdział, ale nic nie obiecuję :3 Nie będę pisała jakiejś długiej notki, bo tak naprawdę nie mam już co pisać. Dodam tylko, że jeśli zauważycie jakieś błędy ortograficzne czy interpunkcyjne lub coś innego to śmiało możecie mi napisać, a ja spróbuję się poprawić C:
Do napisania kochani!
PS. Czy ktoś tak jak ja jest podekscytowany tym, że jest szansa na przyjazd R5 do Polski? :D

               

wtorek, 12 maja 2015

Rozdział 1 "Widzę gwiazdki, dużo gwiazdek! A tam sobie taka mała łódeczka na drodze mlecznej pływa!"

*Laura*
Wraz z Alex spacerowałyśmy po uliczkach naszego ulubionego parku w Los Angeles, rozkoszując się smakiem czekoladowych lodów. Na dworzu panowała piękna pogoda. Ciepłe promienie słońca delikatnie muskały nasze twarze, a wiatr rozwiewał włosy. Tak, lato to zdecydowanie moja ulubiona pora roku. Przez całą drogę wygłupiałyśmy się i śmiałyśmy, a ludzie patrzyli się na nas jak na idiotki. Mi jak i mojej przyjaciółck to nie przeszkadzało, chciałyśmy spędzić ten pierwszy dzień wakacji jak najlepiej.
- No dobra, a teraz mów jak tam z pracą.
Alex starała się, aby jej ton był poważny, ale po napadzie śmiechu, który się przed chwilą skończył to zadanie, przynajmniej dla nas, było wręcz niemożliwe.
- Więc... - zaczęłam. Specjalnie nie powiedziałam od razu, bo chciałam zezłościć dziewczynę. Al nie lubiła, gdy ktoś przeciągał jakąś informację, która ją ciekawiła.
- Lau, ty to lubisz mnie denerwować, co?
Pokręciła głową i odwróciła się, udając, że ma tak zwanego "focha''
- Fakt, lubię. Ale no weź przecież wiem, że udajesz. Za długo cię znam. - zaśmiałam się i szturchnęłam ją łokciem w bok.
- Masz mnie. - uśmiechnęła się. - To teraz serio gdzie znalazłaś pracę? - zapytała.
- Taka mała kawiarenka niedaleko stąd. Będę tam kelnerką. Całkiem przytulne miejsce. - odpowiedziałam.
- Ale mogę liczyć na jakąś zniżkę, nie?
- Taa jeszcze czego. - obie znowu wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem.
Po uspokojeniu się, za niewielkim gąszczem drzew zauważyłyśmy ogromny napis "Wesołe miasteczko". Spojrzałyśmy się na siebie i już wiedziałyśmy co chcemy robić przez resztę dnia. Obie kochałyśmy wesołe miasteczka. Co z tego, że miałyśmy osiemnaście lat. To miejsce przypominało nam dzieciństwo... no może tylko Alex, bo ja po wypadku nie pamiętam nic z tamtego okresu, ale cóż żyje się dalej...
Zdyszane dotarłyśmy do naszego celu, a mimo zmęczenia na naszych twarzach malowały się uśmiechy. Miałyśmy trochę problemu z wybraniem atrakcji, ale w końcu postanowiłyśmy, że wypróbujemy każdą z nich zaczynając od diabelskiego młynu.

*Rydel*
- Chłopcy! Pakujcie się! - krzyknęłam w głąb domu. Za dokładnie cztery godziny mieliśmy samolot do LA, a moi kochani bracia nie mieli nawet spakowanych walizek. Czekałam na nich jakieś piętnaście minut, ale nic, zero odzewu. Byłam już bardzo zdenerwowana, bo to był ostatni, dzisiejszy samolot z Nowego Yorku do Los Angeles. Postanowiłam nie czekać dłużej tu, na dole więc udałam się do ich pokoi. Na pierwszy ogień poszło "królestwo" Rocky'ego. Kulturalnie podeszłam do drzwi i zapukałam, gdy nic nie usłyszałam po prostu weszłam. To, co tam ujżałam totalnie zwaliło mnie z nóg. Rocky siedział na łóżku i kiwał się raz w prawo, raz w lewo, Ellington natomiast leżał plackiem na dywanie kręcąc głową okręgi. Wokół brunetów znajdowało się chyba ze trzydzieści pustych paczek po żelkach.
- Matko najświętsza! Wy to wszystko zjedliście?! Skąd to w ogóle wytrzasnęliście?! - złapałam się za głowę.
- Ryduś, mój kochany jednorożcu, teraz nie ważne jest to, skąd mamy te pyszności, ale w sekrecie ci powiem, że taki miły pan nam je dał, a teraz proszę poczaruj swoim magicznym, różowym  rogiem i wyczaruj nam jeszcze kilka paczuszek żelków. - Ell podniósł się do pozycji siedzącej.
- Czy ty się na pewno dobrze czujesz? - zapytałam.
- Ja? Ja się czuję wspaniale! Zobacz, widzisz tamtą rodzinkę smerfów idącą sobie dróżką? O, o albo tam smerfetka je sobie loda smerfowego, no zobacz jaki ten świat jest piękny... - brunet rozmarzył się i znowu opadł na dywan. Zrezygnowana podeszłam do mojego młodszego brata, wierząc, że chociaż z nim jest w porządku... niestety nie było.
- Rocky, wszystko okej? - pomachałam mu ręką przed twarzą.
- Widzę gwiazdki, dużo gwiazdek! A tam sobie taka mała łódeczka na drodze mlecznej pływa! - powiedział i zaczął pokazywać jakieś dziwne gesty rękoma.
- Poddaję się! - wyrzuciłam ręce w górę. Jak ja mam ich ogarnąć przez niecałe cztery godziny? Pozbierałam puste opakowania po żelkach i zamykając drzwi na klucz tak, aby ta dwójka nie wyrządziła jakiś większych szkód, udałam się do pozostałych osób. Najpierw poszłam do pokoju Rikera. Drzwi były uchylone więc nie musiałam nawet pukać. Blondyn siedział na podłodze obok łóżka i grał na gitarze.
- Ekhem! - chrząknęłam, aby chłopak zwrócił na mnie uwagę.
- O cześć Ryd. - podniósł głowę i odłożył swój instrument. - Co tam?
- Nic ciekawego poza tym, że jeśli się nie pospieszycie spóźnimy się na samolot! - krzyknęłam.
- O matko! To już dzisiaj? - Rik zaczął biegać po pokoju jak tornado. Nie chciałam, aby mnie staranował więc podreptałam do mojego najmłodszego brata. On jak zwykle rozmawiał przez telefon z Maią. Dziewczyna wyleciała do LA już tydzień temu i od tego czasu Ross nie odrywa się od tego urządzenia. Naszczęście zauważył mnie, bo przeprosił brunetkę i zakończył rozmowę.
- Spokojnie, jestem już spakowany. - zaśmiał się. - Pomóc ci z chłopakami?
- Słyszałeś?
- Ciężko było nie słyszeć jak Rocky i Ell walą w drzwi i wołają, że są roszpunkami i zła wiedźma zamknęła ich w wieży oraz jak Riker zabija się na schodach. - zaśmiał się, a ja z nim.
- Jak tam u Mais? - zapytałam.
- W porządku. Dostała rolę, a casting poszedł jej świetnie. Nie mogę się doczekać aż ją zobaczę. - uśmiechnął się. Tak mój braciszek ewidentnie czuje coś do tej dziewczyny.
- Ja też się za nią stęskniłam, a Luke?
- Będzie czekał na nas na lotnisku.
- A propo lotniska... błagam pomóż mi ogarnąć Rocky'ego i Ella! - potrząsnęłam nim.
- Okej, okej. Chodźmy. - Ross pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy do chłopaków.

*Laura*
Wykończone siedziałyśmy na ławeczce przed wyjściem z wesołego miasteczka. Ten dzień był po prostu wspaniały! Kocham wspólne wyjścia z Al. Ta dziewczyna zawsze potrafi wymalować na mojej twarzy uśmiech i za to właśnie ją uwielbiam. Nawet najnudniejszy żart, w jej wykonaniu może stać się naprawdę świetny.
- Lau, nie wiem jak ty, ale ja do domu nie dojdę, bo moje nogi odmawiają współpracy. - powiedziała i upiła łyka wcześniej kupionej wody.
- Mogę zadzwonić po Vankę chociaż nie mamy aż tak daleko. - spojżałam na wyczerpaną przyjaciółkę. Al żadko kiedy bywa zmęczona. Ma w sobie tyle energii, że czasami zastanawiam się skąd ona ją bierze.
- Możemy iść na pieszo, ale tylko pod warunkiem, że weźmiesz mnie na plecy.
- W życiu! Kręgosłup sobie jeszcze złamię. - zaśmiałam się.
- No bez przesady aż tak ciężka nie jestem. - dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła smutną minę.
- Przecież żartowałam. - uśmiechnęłam się do niej. - To co zadzwonić po Vanessę?
- Byłoby super.
Wyjęłam telefon z torebki i wybrałam numer do siostry. Odebrała po trzech sygnałach.
- Hej Lau! Co tam? - usłyszałam głos dziewczyny.
- Jesteś teraz wolna? Bo jeśli tak to mogłabyś po nas przyjechać? Alex jest tak zmęczona, że nie dojdzie do domu. - zaśmiałam się widząc jak moja przyjaciółka masuje sobie obolałe stopy.
- Macie szczęście. Akurat wracam do domu. Gdzie jesteście? - zapytała, a w tle można było usłyszeć szmery i różne inne dźwięki.
- Przed wesołym miasteczkiem.
- Nigdy z tego nie wyrośniecie. - Van zaśmiała się cicho. - Będę za dziesięć minut, cześć! - zakończyłam połączenie i schowałam urządzenie. Po wykonanej czynności zaczęłyśmy z Al rozmawiać na najróżniejsze tematy, by czas czekania na Vanessę upłynął nam szybciej.
                           ***
- Wreszcie w domu! - zmęczona padłam na kanapę w salonie.
- Alex aż tak bardzo cię wymęczyła? - z kuchni dobiegł rozbawiony głos Vanessy.
- Mhm... - mruknęłam. - A jak tam casting?
Van jest świetną aktorką, ale do tej pory grała tylko w niewielkich, najczęściej drugoplanowych rolach, a teraz trafiło jej się coś poważniejszego, bo była to główna rola w serialu.
- Wolę nie zapeszać, ale według mnie całkiem nieźle. - sylwetka dziewczyny wynurzyła się z kuchni. W jednej ręce trzymała tackę z kanpkami, a w drugiej szklanki z sokiem pomarańczowym.
- Dziękuję dobra pani. - zaśmiałam się, a Van mi zawtórowała po czym zabrałyśmy się do pałaszowania jedzenia, które znikało w zaskakującym tempie.

*Rydel*
Nie wierzę, no po prostu nie wierzę. Udało nam się. Ogarnęliśmy z Ross'em Rocka i Ella, opatrzyliśmy poobijanego przez mnóstwo wypadków na schodach Rika oraz zdążyliśmy na samolot. To chyba jakiś cud! A teraz idziemy w kierunku wyjścia. Wreszcie zobaczę moje ukochane Los Angeles, miejsce, w którym się urodziłam, wychowałam i spędziłam większość życia. Gdy wreszcie wyszliśmy byłam w siódmym niebie. Tak bardzo tęskniłam za tym miastem. To z nim wiązały się moje najlepsze wspomnienia, a teraz znowu mogę tu być.
********
Hej żelki! Przychodzę do Was z pierwszym rozdziałem! Dużo to się w nim nie dzieje, ale niedługo akcja się rozkręci c: No i wiem, wiem, że miał pojawić się wcześniej, ale zupełnie nie miałam pomysłu na końcówkę i do tego dochodził brak czasu, bo przecież maj to ulubiony miesiąc nauczycieli do robienia sprawdzianów i kartkówek ;-;
Jeszcze taka mała informacja otóż rozdziały będę dodawała w środy, ale oprócz następnej, bo w poniedziałek jadę na wycieczkę klasową i wracam dopiero w czwartek i po prostu nie będę miała możliwości nic wstawić, ale możliwe, że rozdział numer dwa pojawi się w piątek ^^
Więc... do napisania kochani! :3

środa, 6 maja 2015

LBA :3

Hello żelki!
Jak wskazuje tytuł postu przybywam do Was z nominacją do LBA, która jest dla mnie na prawdę ogromnym zaskoczeniem, bo blog ma dopiero prolog, ale i tak bardzo dziękuję Sashy za nominację :D

Zasady: (nie wiem dokładnie czy to były te, ale myślę, że tak hahaha xd)
Nominacja do Libster Blog Award jest otrzymywania od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną pracę". Jest przyznawana blogom z mniejszą ilością obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

1. Jak zaczęłaś swoją karierę Blogger'a?
Umm... więc zacznijmy od tego, że zaczęłam czytać blogi z opowiadaniami o Raurze. Zainteresowałam się tym, potem po bardzo długim namyśle i dzięki paru osobom, które chciały abym założyła bloga ja również zaczęłam swoją "przygodę" z bloggerem c:
2. Kogo najbardziej lubisz z R5?
Nie mam takiej osoby z R5, którą lubię bardziej lub mniej. Każdego kocham tak samo ;D
3. Data Twoich urodzin?
Moje urodziny były dokładnie 6 dni temu... 30 kwietnia :3
4. Gdyby istniała możliwość zmiany imienia, to jakie byś imię wybrała?
Hmm... ostatnio podoba mi się imię Weronika więc chyba wybrałabym te c;
5. Najlepsze przyjaciółki?
Mam jedną - Ninę :)
6. Wymień 3 blogi, które mi polecisz.
Kurcze ciężko wybrać, bo czytam ich sporo i wszystkie są wspaniałe, a na dodatek nie wiem, które czytasz, ale myślę, że te:
- You-will-be-Forever-raura.blogspot.com
- This-is-us-story-raura.blogspot.com
- Fallinforyour5.blogspot.com
(nie jestem pewna czy czytasz je, czy nie)
7. Byłaś zakochana? Jak zareagowałaś, gdy to stwierdziłaś?
Może nie zakochana, ale zauroczona... Jak zareagowałam? Ciężko opisać xd
8. Ulubiona piosenka?
Obecnie ma taką "fazę" na piosenkę "Up" - Demi Lovato i Olly Murs :D
9. Twoja ksywka/przezwisko?
Nie mam ani tego, ani tego, ale czasami niektórzy wołają na mnie Anka czego nie znoszę ;-;
10. Twój najdziwniejszy sen?
Ooo było kilka takich, ale będę zła i nie napiszę o czym xD
11. Jak zareagowałaś na LBA? Myślisz, że Twoja praca jest dobrze wykonana i nie żałujesz, że założyłaś bloga?
Na nominację do LBA byłam baaardzo zaskoczona :D Ciężko mi powiedzieć czy moja praca jest dobrze wykonana, bo opublikowałam dopiero prolog i nie żałuję, że założyłam bloga ^^

A teraz moi nominowani:
Sweat Livv - You-will-be-Forever-raura.blogspot.com
Sashy (wiem, że nie można, ale trudno xd) - magicandlove-raura.blogspot.com
King JuLien - fallinforyour5.blogspot.com
Słodka Nunusia - laura-i-r5-i-hate-you.blogspot.com
Laura Maranch - letsnotbealone.blogspot.com
Wiktoria Martin - rock-marano-and-lynch.blogspot.com
Patiii <3 (jestem na telefonie i nie mogę zrobić innego serca ;-;) kocham-i-nienawidze-raura.blogspot.com
Kinga R5er - raura-kinga-story.blogspot.com

Moje pytania:
1. W jakim mieście (niekoniecznie polskim) chciałabyś mieszkać?
2. Twój ulubiony kolor?
3. Wolałabyś stawać się niewidzialna czy potrafić latać?
4. Jak poznałaś R5 i czy byłaś na ich koncercie w Polsce?
5. Ulubiony film?
6. Ulubiony przedmiot w szkole?
7. W jakim miejscu najbardziej chciałabyś spędzić wakacje?
8. Twoja największa pasja?
9. Co byś zrobiła gdyby w Twoim domu pojawiło się R5?
10. Skąd wzięłaś pomysł na historię, którą piszesz na swoim blogu?
11. Jak zareagowałaś na nominację?

To byłoby na tyle kochani i widzimy się w 1 rozdziale :3

wtorek, 5 maja 2015

Prolog

Dwoje ludzi, dwa serca, jedno uczucie.
On - przystojny i sławny blondyn mający kochającą rodzinę i przyjaciół.
Ona - nieśmiała brunetka, która na swojej drodze spotyka mnóstwo nieszczęść. Wyjazd przyjaciół, śmierć rodziców, utrata pamięci, nieudany związek... ale mimo tych wszystkich smutnych wydarzeń ona wciąż stara się uśmiechać...
Czy powrót przyjaciół dziewczyny przebiegnie tak, jak oni sobie kiedyś wyobrażali?
Czy ta dwójka ma jeszcze szansę na przyjaźń lub coś więcej?
I czy ktoś zamierza im w tym przeszkodzić?

Tego dowiecie się czytając moją histroię :D

***
I bum! Ann dodaje prolog! Nie jest on najlepszy, ale zupełnie nie potrafię pisać prologów ;-;
Ktoś się domyślił o czym będzie ta historia? Hmm...? (Wiktoria Martin ty masz być cicho xd)
A teraz jeszcze trzy sprawy:
1. pierwszy rozdział pojawi się prawdopodobnie w tym tygodniu :3
2. Sashy wielkie dzięki za nominację do LBA, która pojawi się dzisiaj lub jutro, ale wolałam najpierw wstawić to coś u góry xd
I 3. Kinga R5er wiem, wiem, że mam jeszcze nominację do TB, ale mój kochany telefon przestał działać i wszystko się usunęło ;-; Postaram się napisać OS'a jak najszybciej.
Okej to... do napisania żelki ^^ (uwielbiam Was tak nazywać xd)

poniedziałek, 4 maja 2015

Hejo ^^

Heej wszystkim :) Tak, Ann wreszcie postanowiła założyć bloga. Myślałam, że nigdy się na to nie zdecyduję, bo zastanawiałam się nad tym jakieś 3 miesiące xd No więc jeśli chodzi o wygląd to nie jest on najwspanialszy, ale pierwszy raz mam do czynienia z bloggerem także blog będzie się zmieniał z czasem, bo muszę jeszcze dowiedzieć się kilku rzeczy hahah c;
Historia... hmm... może nie będzie taka oryginalna, ale mam nadzieję, że się Wam spodoba (oczywiście będzie o Raurze)
Prolog postaram się wstawić jeszcze dzisiaj, ale nie obiecuję. Najpóźniej pojawi się on jutro lub pojutrze.
To na razie się z Wami żegnam żelki (hahahah mogę tak do Was mówić, nie? xD)
Bye! :3

created by Violette