środa, 15 lipca 2015

Rozdział 6 - "Ja czuję żelki!"

~Ross
Siedziałem w salonie i myślałem co mógłbym porobić. Luke wyjechał do swoich rodziców do Nowego Jorku i wraca w przyszłym tygodniu, a jeśli ja gdzieś nie wyjdę to przysięgam, że zwariuję. Muszę chociaż na chwilę odciąć się od tej sprawy z Laurą. Przemyśleć wszystko i dopiero wtedy spróbować ją odzyskać. Nagle do głowy wpadł mi pewien pomysł, przecież Maia dzisiaj u nas nocuje, a nie pamiętam, kiedy ostatnio gdzieś razem wychodziliśmy. Szybko pognałem do pokoju Rydel nie zważając nawet na to, że dziewczyny mogą jeszcze spać. Pociągnąłem za klamkę i znalazłem się w pomieszczeniu, które zajmowała moja siostra. Zrobiłem to chyba zbyt głośno, bo obie podniosły się zdezorientowane, czyli jednak je obudziłem. Cholera.
Ross masz przechlapane.
Ryd zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem po czym jej poduszka znalazła się centralnie na mojej twarzy. Blondynka zrobiła to z taką siłą, że gdyby nie mój refleks wylądowałbym tyłkiem na drewnianych panelach. Na szczęście w porę złapałem się stojącego pod ścianą biurka.
- Co ty tu robisz!? - wrzasnęła Delly.
Ross opuść to pomieszczenie jak najszybciej, bo będzie źle.
Eh... moja podświadomość zawsze musi się odezwać.
- Ryd, spokojnie, chciałem tylko zadać pytanie Mai. - powiedziałem już lekko przestraszony.
- Wynocha mi stąd! - kolejne krzyknięcie ze strony blondynki i kolejna poduszka na mojej twarzy, która tym razem spowodowała, że wylądowałem na podłodze. Rozmasowałem bolącą mnie część ciała, wstałem i bardzo powoli wycofałem się do tyłu, ale niestety mój pech tak chciał, że potknąłem się i sturlałem po schodach, lądując twarzą na dywanie robiąc przy tym niezły huk. Kurde, czemu ja nigdy nie słucham mojej podświadomości?
- Wszedłeś bez pukania do pokoju Ryd? - Ell wychylił głowę z kuchni i zaśmiał się.
- Taa... - wstałem i strzepnąłem niewidzialny kurz z moich spodni, po czym usiadłem na kanapie.
- Ross, ile razy my ci mamy mówić, że jeśli wchodzisz do naszej siostry musisz pukać. - Riker wyszedł z łazienki kręcąc głową. Miał rację, mówią mi to odkąd zacząłem chodzić. Ale oczywiście ja nigdy nie słucham i tak było i tym razem. Tak, cały ja...
                         ~~~
Do salonu weszły już w pełni ubrane dziewczyny. Uśmiechnęły się do każdego z nas i rozeszły się w inne strony. Rydel poszła pomóc Ellingtonowi, a Maia podeszła do mnie i zapytała:
- A więc co chciałeś, bo nie zdążyłeś dokończyć?
- Pomyślałem, że moglibyśmy gdzieś razem wyjść. W sumie dawno tego nie robiliśmy tylko we dwoje.
- Świetny pomysł! - uśmiechnęła się. - To może ja pojadę do domu i zmienię ubrania i widzimy się w waszym domu za godzinę. Okay?
- Jasne, ale nie spóźnij się. - pogroziłem jej palcem śmiejąc się przy tym.
- Okay, okay panie punktualny. - ona również zaśmiała się, po czym pożegnała resztę i wyszła z domu.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia, gdzie mógłbym zabrać Mais. Park, wesołe miasteczko, jakaś kawiarenka?
Niee...
Może plaża? Tak to chyba najlepszy pomysł. Na zewnątrz jest bardzo ładnie i ciepło. Szkoda byłoby nie skorzystać z takiej pogody.
- Ross, gdzie się wybierasz? - usłyszałem pytanie mojej siostry dochodzące z kuchni. Podszedłem bliżej pomieszczenia i odparłem:
- Takie małe spotkanie z Maią. - uśmiechnąłem się.
- Czyżby szykowała się randka? - poruszyła brwiami.
- Nie! - zaprzeczyłem szybko - zwykłe spotkanie dwójki najlepszych przyjaciół.
- Mów co chcesz. Ja i tak wiem swoje. - wzruszyła ramionami i wróciła do smażenia jajecznicy na patelni. Pokręciłem głową na słowa blondynki. Ona uważa, że ja i Maia pasujemy do siebie i powinniśmy być razem, ale ja traktuję ją jako moją najlepszą przyjaciółkę, nie jako kogoś więcej.
Swoje kroki skierowałem do szafki nad blatem kuchennym. Znalazłem do niej kluczyk, który Ryd miała w zwyczaju chować przed Ellem i Rocky'm, aby dwójka brunetów nie dobrała się do słodyczy, bo wtedy nie byłoby najlepiej. A mówiąc to mam na myśli, że nasz dom stałby się kompletną ruiną, a nikt nie chce, żeby powtórzyła się ta sytuacja. Wyjąłem z szafki paczuszkę żelków, ponownie ją zamknąłem, schowałem klucz i udałem się do salonu.
- Ja czuję żelki! - z góry dobiegł mnie krzyk Rocka. Ups... Houston, mamy problem.
Szybko zakryłem słodycze poduszką i udając, że jestem niczego nieświadomy włączyłem telewizję. W salonie niczym torpedy znaleźli się dwaj bruneci rozglądając się wkoło.
- Wiem, że ktoś w tym pomieszczeniu ma żelki. - powiedział groźnie, uważnie obserwując każdego z nas - I ja dowiem się kto.
Gdyby nie to, że do domu weszła Maia pewnie mój brat i przyjaciel znaleźliby ich ulubione słodycze, a ja już leżałbym trzy metry pod ziemią w wykonanym wcześniej przez nich dole. Szybko podniosłem się z kanapy i podszedłem do w pełni gotowej brunetki. Miała na sobie białą koszulę na ramiączka i jasne, dżinsowe, krótkie spodenki. Na jej nogach swoje miejsce znalazły brązowe sandałki. Natomiast włosy upięła w wysoką kitkę. Rocky przed wyjściem zmierzył mnie uważnie wzrokiem, a ja popychając lekko Maię, rzuciłem tylko głośne "wychodzę" i wyszedłem z dziewczyną na zewnątrz.
- Ej, Ross, spokojnie. - zaśmiała się. - Czemu się tak śpieszysz.
- Rocky i Ellington szukają osoby, która ma ich żelki, a tą osobą jestem ja.
- No to lepiej już chodź. - pociągnęła mnie za rękę.
Szliśmy w ciszy, ale takiej przyjemnej. Między nami bardzo rzadko były momenty, w których panował ten drugi, nieprzyjemny rodzaj ciszy. Dlatego zawsze lubiłem spędzać czas z brunetką.
- A powiesz mi może gdzie idziemy? - zapytała zaciekawiona.
- Zaraz zobaczysz. - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Przyspieszyłem trochę tempo i już po chwili słyszeliśmy szum oceanu. Widziałem, że spodobało się to Mai, bo uśmiechnęła się szeroko i radośnie. Chwilę później byliśmy już na plaży. Zdjęliśmy swoje buty, a pod stopami poczuliśmy ciepły piasek. Spacerowaliśmy wzdłuż brzegu śmiejąc się i wygłupiając. Czuję, że ten dzień będzie naprawdę świetny.
~Maia
Cieszyłam się, że Ross zabrał mnie na plażę. Uwielbiałam tu przychodzić w każdą pogodę. Nigdy nie przeszkadzało mi, że padał deszcz czy śnieg. Po prostu kochałam to miejsce. Dzisiaj było naprawdę ładnie. Słońce grzało dość mocno, ale dzięki przyjemnym podmuchom wiatru nie było aż tak gorąco. Na niebie można było zauważyć tylko nieliczne chmury sunące powoli kierowane przez delikatny wiatr. Blondyn zabrał mnie do tej dzikszej części plaży, przez co nie było tu nikogo, ale mimo wszystko było tu pięknie. Ciepła woda obmywała moje stopy, a ja czułam się świetnie. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę czternastą. Nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas zleciał. Jednak to prawda, że te miłe chwile kończą się tak szybko, a te złe ciągną się i ciągną, a nam zdaje się, że trwają wiecznie i nie mają zamiaru się skończyć. Cieszyłam się, że mogłam spędzić ten czas z Rossem, i że dzięki niemu zapomniałam, chociaż na chwilę o Ashtonie i innych moich problemach. Potrzebowałam odciąć się od tego wszystkiego, chociaż na te kilka godzin.
- Co powiesz na lody? - blondyn wyrwał mnie z zamyślenia.
- Pewnie. - odparłam, rozkoszując się ciepłym podmuchem wiatru, który delikatnie owiał moją twarz.
Nasze kroki skierowaliśmy do wyjścia z plaży, a potem w stronę niewielkiej budki z lodami.
- Jaki smak? - Ross odwrócił swoją głowę w moją stronę.
- Czekoladowy. - odparłam rozglądając się wokół. Wszędzie widziałam mnóstwo turystów. Ale w sumie, to czemu mnie to dziwi? Są wakacje, a ponieważ w Los Angeles mamy naprawdę piękne plaże, ludzie przyjeżdżają tu, by wypocząć odstresować się.
Brązowooki szturchnął mnie lekko w ramię podając loda. Zauważyłam, że również wziął czekoladowego.
- Wiesz, nie mam jeszcze ochoty wracać. - powiedziałam, patrząc w stronę chłopaka.
- Możemy wybrać się do tej kawiarenki, którą otworzyli wczoraj.
- Okay. - ruszyliśmy w stronę wspomnianego wcześniej miejsca. Gdy tam dotarliśmy zajęliśmy stolik, a już po chwili podeszła do nas kelnerka, którą była wysoka blondynka. Oprowadziła Rossa wzrokiem od góry do dołu, po czym zapytała, uśmiechając się sztucznie:
- Co podać?
- Ja poproszę mrożoną latte, a ty, Ross?
- Sok pomarańczowy - blondyn uśmiechnął się do kelnerki. Dziewczyna zapisała coś w notesiku i odeszła.
- Spodobałeś jej się. - szturchnęłam blondyna i zachichotałam cicho.
- Nawet nie mów, Maia. Miała na sobie tyle tapety... - westchnął.
- Zakładam, że zaraz do zamówienia dołączy ci swój numer. - zaśmiałam się.
- Oj weź przestań... - do naszego stolika podeszła ta sama blondynka i podała nam zamówienie. Gdy odeszła na tacce zauważyłam mały skrawek papieru, na którym było kilka cyferek. Podałam kartkę Rossowi, a ten od razu ją podarł.
- No daj jej szansę, bo biedaczka będzie zrozpaczona. - starałam się udawać współczujący głos, co nawet, nawet mi wychodziło.
- Mais... - zaśmiał się i upił łyka soku.
Wypiliśmy nasze napoje i udaliśmy się do domu. Ross odprowadził mnie pod moje mieszkanie.
- Było cudownie. - powiedziałam i przytuliłam go.
- Cieszę się. - posłał mi uroczy uśmiech. Oderwałam się od chłopaka i podeszłam do drzwi mojej klatki schodowej.
- Do zobaczenia! - krzyknęłam do blondyna. On pomachał mi i zniknął za zakrętem. Weszłam do domu i padłam na moje łóżko. Ten dzień zdecydowanie mogę nazwać moim ulubionym.
~Laura
Do domu wpadła wściekła Vanessa. Mruczała pod nosem jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa, które jak sądzę były dość nieprzyjemne. Dopiero teraz zauważyłam na jej pastelowej koszulce dużą plamę, jak się domyślam z kawy.
- Cześć - powiedziałam, jednak brunetka nie zwróciła na mnie większej uwagi i szybkim krokiem powędrowała na górę. Wzruszyłam ramionami i biorąc do ręki pilota, zaczęłam skakać po różnych kanałach. W końcu zatrzymałam się na jakimś muzycznym kanale, gdzie właśnie leciał teledysk jakiegoś zespołu. W sumie to nawet nie zwróciłam jak wyglądali, bo wysłuchałam się w piosenkę, która swoją drogą była całkiem fajna i szybko wpadała w ucho. W czasie, gdy ja stukałam palcami o niewielką, drewnianą część kanapy w rytm utworu do salonu weszła Vanessa tym razem mając na sobie już czystą bluzkę.
- Ugh... jestem na planie od zaledwie paru dni, a już ktoś oblewa mnie kawą. - powiedziała rozzłoszczona.
- Ciebie też miło widzieć. - mruknęłam sarkastycznie. Ona jakby nie zwróciła uwagi na moje wcześniejsze zdanie i mówiła dalej:
- A ta dziewczyna, która mnie oblała nawet nie zwróciła uwagi tylko wzruszyła ramionami i sobie poszła.
- Van, daj spokój. Każdemu się zdarza. - powiedziałam spoglądając na brunetkę.
- Ale mogła być chociaż trochę milsza. - westchnęła. - nie idziesz dzisiaj do pracy?
- Nie. Chloe mnie zastępuje. Prosiła, abym oddała jej swoją zmianę. - odparłam, kładąc głowę na oparciu sofy.
- Kto by chciał brać czyjąś zmianę?
- Nie wiem, ale to lepiej dla mnie. - zaśmiałam się. - A tak przy okazji to chciałabym się zapytać czemu się tak dziwnie zachowywałaś, gdy opowiedziałam ci o tym blondynie. - powiedziałam i spojrzałam na Vanessę, która stała się jakaś zdenerwowana. Nerwowo bawiła się swoimi palcami, a wzrok kierowała na różne strony nie chcąc spojrzeć mi w oczy.
- Wiesz... to mój taki dawny kolega...
- I dlatego tak szybko wybiegłaś z domu? - patrzyłam na nią podejrzliwie.
- Tak, bo... bo chciałam o tym powiedzieć Al, ponieważ miałam to zrobić jak on się pojawi. - odparła. Widać było, że coraz bardziej się denerwowała. Z informacją, że jej kolega wrócił do LA musi biec aż do Alexy? To się robi coraz bardziej podejrzane. Teraz jednak wiem, że nic z niej już dzisiaj więcej nie wyciągnę. Wiem, może i jestem ciekawska, ale po prostu ta sprawa robi się coraz dziwniejsza. Muszę dowiedzieć się prawdy. Jak nie od mojej siostry to od kogoś innego.
- Lau, ja pójdę już na górę.
- Okay. - westchnęłam. Co ona przede mną ukrywa?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hello żelki! Witam was z 6 rozdziałem w ten kolejny dzień wakacji! Jak się podoba rozdział? Dałam w nim dzisiaj trochę Rossa i Mai, bo nie mogę tak szybko lecieć z akcją c: Ale spokojnie, jeszcze tylko parę rozdziałów i zrobi się ciekawiej ^^ To chyba wszystko co miałam napisać, ale znając mnie to pewnie przypomnę sobie o czymś jeszcze jak już opublikuję rozdział xd
No nic, to ja już lecę i do napisania!
Bye! :3


Dwyane Wade Ross Lynch animated GIF

3 komentarze:

  1. super rozdział zapraszam do mnie
    http://r5-i-siostry-marano.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień Dobry!
    Boże, co się ze mną dzieje...
    Nwm czemu, ale polubiłam w tym opowiadaniu Maię. Gdy natykałam się na nią na innych blogach była taka sztuczna, jędzowata.
    Biedna kelnerka... Ross jest bez serca! :(
    Hahaha
    Czekam na równie wspaniały next!
    P.S. Lokowanie produktu:
    Zapraszam na nowy rozdział! http://r5inniinaczej.blogspot.com/2015/07/rozdzia-6-houston-this-is-end-were-lost.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział!!!
    Polubiłam Maię i mam nadzieję, że to się nie zmieni, bo na twoim blogu chyba jest postacią pozywtyną, prawda?
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń

created by Violette