~Narrator
Ross przechadzał się uliczkami dzisiaj wyjątkowo pochmurnego Los Angeles. W tym mieście najczęściej było ciepło, ale w ten dzień pogoda jakoś nie dopisywała. Głowę blondyna wciąż zaprzątały myśli o Laurze. Nie mógł zapomnieć o tym wszystkim. Przyjaźń z brunetką była dla niego okropnie ważna i chciał ją naprawić, chciał, by było tak, jak dawniej, jak te trzy lata temu. Doskonale pamiętał dzień, w którym się poznali i w którym wszystko się zaczęło.
Ross przechadzał się uliczkami dzisiaj wyjątkowo pochmurnego Los Angeles. W tym mieście najczęściej było ciepło, ale w ten dzień pogoda jakoś nie dopisywała. Głowę blondyna wciąż zaprzątały myśli o Laurze. Nie mógł zapomnieć o tym wszystkim. Przyjaźń z brunetką była dla niego okropnie ważna i chciał ją naprawić, chciał, by było tak, jak dawniej, jak te trzy lata temu. Doskonale pamiętał dzień, w którym się poznali i w którym wszystko się zaczęło.
Pewien mały siedmioletni chłopiec uciekał wraz z dwójką swoich starszych braci i najlepszym przyjacielem przed swoją rozwścieczoną siostrą. Ale trudno jej się dziwić, że była zła. W końcu połowa jej ukochanych lalek miała poodrywane ręce i nogi lub poobcinane włosy. Gonitwa trwałaby jeszcze dużo dłużej, gdyby nie to, że najmłodszy z rodzeństwa blondyn o imieniu Ross wpadł na uroczą brunetkę, przez co dziewczynka wylądowała w znajdującym się akurat obok błocie. Cała jej biała sukienka, błękitne buty, brązowe włosy, a nawet i twarz były brudne. Gdy chłopcy i ich siostra zorientowali się, co zrobili szybko zawrócili i już po chwili byli obok wychodzącej z błota zdenerwowanej brunetki.
- Przepraszam za tych idiotów - Rydel zwróciła się do dziewczynki.
- Nic nie szkodzi - odparła uśmiechając się delikatnie, a przy tym posyłając wściekłe spojrzenie chłopcom.
- Jestem Rydel, ale dla przyjaciół Delly. Tam stoi Riker, Ross, Rocky i Ellington. A ty jak masz na imię?
- Ja jestem Laura, ale teraz chyba powinnam wrócić już do domu - westchnęła, spoglądając na swoje brudne ubrania.
- No co ty! Mieszkamy kilka kroków stąd. Przebierzesz się u nas, a potem odprowadzimy cię do domu - Delly spojrzała na Laurę błagalnie.
- No dobrze - przytaknęła. Blondynka złapała ją za rękę i zupełnie zapominając o swojej złości na braci, pociągnęła do domu. Wszyscy dotarli tam po krótkiej chwili. Rydel wytłumaczyła wszystko rodzicom, a oni bez problemu zgodzili się, więc dziewczyny szybkim krokiem ruszyły na górę. Wróciły stamtąd po około dwudziestu minutach i dołączyły do oglądających w telewizji jakąś bajkę chłopców. Nie minęła nawet jej połowa, a już każdy zajęty był rozmową. Opowiadali sobie o różnych rzeczach, poznawali się.
- Chyba powinnam już wracać do domu - zaczęła Laura - mama pewnie się martwi.
- Nie, zostań jeszcze chwilkę! - krzyknęli razem.
- Naprawdę, nie mogę - pokręciła głową.
- No dobrze - westchnęła Rydel - odprowadzimy cię. Rodzeństwo podniosło się z kanapy i zawiadamiając wcześniej rodziców wyszło z domu. Prowadzeni przez brunetkę, po dziesięciu minutach dotarli do jej miejsca zamieszkania. Pożegnali się z Laurą i ruszyli do swojego domu.
- Przepraszam za tych idiotów - Rydel zwróciła się do dziewczynki.
- Nic nie szkodzi - odparła uśmiechając się delikatnie, a przy tym posyłając wściekłe spojrzenie chłopcom.
- Jestem Rydel, ale dla przyjaciół Delly. Tam stoi Riker, Ross, Rocky i Ellington. A ty jak masz na imię?
- Ja jestem Laura, ale teraz chyba powinnam wrócić już do domu - westchnęła, spoglądając na swoje brudne ubrania.
- No co ty! Mieszkamy kilka kroków stąd. Przebierzesz się u nas, a potem odprowadzimy cię do domu - Delly spojrzała na Laurę błagalnie.
- No dobrze - przytaknęła. Blondynka złapała ją za rękę i zupełnie zapominając o swojej złości na braci, pociągnęła do domu. Wszyscy dotarli tam po krótkiej chwili. Rydel wytłumaczyła wszystko rodzicom, a oni bez problemu zgodzili się, więc dziewczyny szybkim krokiem ruszyły na górę. Wróciły stamtąd po około dwudziestu minutach i dołączyły do oglądających w telewizji jakąś bajkę chłopców. Nie minęła nawet jej połowa, a już każdy zajęty był rozmową. Opowiadali sobie o różnych rzeczach, poznawali się.
- Chyba powinnam już wracać do domu - zaczęła Laura - mama pewnie się martwi.
- Nie, zostań jeszcze chwilkę! - krzyknęli razem.
- Naprawdę, nie mogę - pokręciła głową.
- No dobrze - westchnęła Rydel - odprowadzimy cię. Rodzeństwo podniosło się z kanapy i zawiadamiając wcześniej rodziców wyszło z domu. Prowadzeni przez brunetkę, po dziesięciu minutach dotarli do jej miejsca zamieszkania. Pożegnali się z Laurą i ruszyli do swojego domu.
Od tamtego spotkania widywali się właściwie codziennie. Laura poznała ich jeszcze ze swoją siostrą Vanessą, a ich rodzice również zaprzyjaźnili się ze sobą. Czasami spędzali razem nawet święta. Ross bardzo chciał do tego wrócić, chciał odnowić swoją przyjaźń z brunetką. Żałował, że to wszystko tak się skończyło.
Rozmyślania blondyna przerwała przechodzące obok niego dziewczyna. Ross od razu ją rozpoznał. Zauważył, że siada na ławce, więc szybko do niej podbiegł.
- Ross, to znowu ty? - Alexa westchnęła, szukając czegoś w torebce. Widać było, że nie cieszyła się z jego widoku.
- Al, powiedz mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi, bo jakoś nie mam pewności, że to, co mówiłaś było prawdą - zaczął. Musiał mieć 100% pewność, że Laura tylko udawała, bo coraz częściej dopadały go co do tego wątpliwości.
- Ile razy mam ci to powtarzać? - zapytała, podnosząc swój znudzony wzrok na chłopaka - powiedziałam ci wtedy całą prawdę - dodała. Wciąż czuła się źle, okłamując Rossa, powinien znać prawdę, ale na razie brunetka nie potrafiła mu o tym powiedzieć, przecież chłopak załamałby się. Wiedziała, że i tak prędzej, czy później albo ona, albo Vanessa będą musiały wyznać mu jak i jego rodzeństwu prawdę. Najbardziej jednak bała się rozmowy z Laurą. Okłamywała ją tyle czasu i jej przyjaciółka na pewno będzie zła. Postanowiła, że jeszcze nie powie mu tego, co ukrywa. Może to dziwne, ale sama musiała przygotować się do rozmowy z blondynem.
- Po prostu chcę być pewny - odparł.
- Ross, daj spokój - powiedziała i już chciała odejść, ale chłopak zatrzymał ją ręką.
- Podasz mi chociaż swój numer? - zapytał.
- Niech ci będzie - westchnęła i niechętnie wzięła telefon Rossa, po czym zapisała mu w kontaktach swój numer. Podniosła się z ławki i zaczęła iść w swoją stronę. Chłopak również wstał i idąc powoli kierował się w stronę domu. Z jednej strony był już właściwie pewny, że Laura tylko udaje, a z drugiej coś odpowiadało mu, że coś tu jest nie tak. Teraz jednak starał się zignorować te myśli. Uznał, że za bardzo się tym przejmuje i dlatego ciągle coś mówi mu, że to wcale nie jest prawda.
Szybko dotarł do domu i padł na kanapę, sięgając po pilota chcąc włączyć telewizję. Nie zdążył tego jednak zrobić, bo do salonu weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Rydel.
- No cześć, braciszku! - pomachała mu dłonią przed twarzą.
- Dobra, do rzeczy Dells - spojrzał na nią ze znudzoną miną. Jeśli jego siostra tak miło się z nim wita to znaczy, że coś chce.
- No bo... - zaczęła - wybieram się z Maią na zakupy i potrzebujemy kogoś do noszenia naszych toreb - posłała mu niewinny uśmiech. Chłopak od razu zaprzeczył, kręcąc głową. Zgodzenie się na to, wiązało się z co najmniej pięciogodzinnym łażeniem z dziewczynami po sklepach, a on nie miał na to najmniejszej ochoty.
- No proszę, Rossy - powiedziała błagalnym tonem, składając przy tym ręce jak do modlitwy.
- Nie - powiedział stanowczo.
- Okay - westchnęła i prawie się poddała, ale nagle wpadła na pewien pomysł - jeśli się zgodzisz wezmę twoją kolej sprzątania domu - ta propozycja była naprawdę kusząca, więc po około piętnastu minutach rozważania wszystkich za i przeciw Ross, choć jeszcze nie zbyt chętnie przystał na propozycję swojej siostry. Ta klasnęła z radości, po czym pisnęła powodując tym samym, że blondyn musiał zakryć uszy, by nie ogłuchnąć. Ryd wystrzeliła z pokoju, a po krótkiej chwili stała już i pośpieszała blondyna mówiąc, że Maia już czeka, i żeby szybciej zakładał te swoje buty. Tak, dla blondyna zapowiadało się bardzo długie popołudnie.
Rozmyślania blondyna przerwała przechodzące obok niego dziewczyna. Ross od razu ją rozpoznał. Zauważył, że siada na ławce, więc szybko do niej podbiegł.
- Ross, to znowu ty? - Alexa westchnęła, szukając czegoś w torebce. Widać było, że nie cieszyła się z jego widoku.
- Al, powiedz mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi, bo jakoś nie mam pewności, że to, co mówiłaś było prawdą - zaczął. Musiał mieć 100% pewność, że Laura tylko udawała, bo coraz częściej dopadały go co do tego wątpliwości.
- Ile razy mam ci to powtarzać? - zapytała, podnosząc swój znudzony wzrok na chłopaka - powiedziałam ci wtedy całą prawdę - dodała. Wciąż czuła się źle, okłamując Rossa, powinien znać prawdę, ale na razie brunetka nie potrafiła mu o tym powiedzieć, przecież chłopak załamałby się. Wiedziała, że i tak prędzej, czy później albo ona, albo Vanessa będą musiały wyznać mu jak i jego rodzeństwu prawdę. Najbardziej jednak bała się rozmowy z Laurą. Okłamywała ją tyle czasu i jej przyjaciółka na pewno będzie zła. Postanowiła, że jeszcze nie powie mu tego, co ukrywa. Może to dziwne, ale sama musiała przygotować się do rozmowy z blondynem.
- Po prostu chcę być pewny - odparł.
- Ross, daj spokój - powiedziała i już chciała odejść, ale chłopak zatrzymał ją ręką.
- Podasz mi chociaż swój numer? - zapytał.
- Niech ci będzie - westchnęła i niechętnie wzięła telefon Rossa, po czym zapisała mu w kontaktach swój numer. Podniosła się z ławki i zaczęła iść w swoją stronę. Chłopak również wstał i idąc powoli kierował się w stronę domu. Z jednej strony był już właściwie pewny, że Laura tylko udaje, a z drugiej coś odpowiadało mu, że coś tu jest nie tak. Teraz jednak starał się zignorować te myśli. Uznał, że za bardzo się tym przejmuje i dlatego ciągle coś mówi mu, że to wcale nie jest prawda.
Szybko dotarł do domu i padł na kanapę, sięgając po pilota chcąc włączyć telewizję. Nie zdążył tego jednak zrobić, bo do salonu weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Rydel.
- No cześć, braciszku! - pomachała mu dłonią przed twarzą.
- Dobra, do rzeczy Dells - spojrzał na nią ze znudzoną miną. Jeśli jego siostra tak miło się z nim wita to znaczy, że coś chce.
- No bo... - zaczęła - wybieram się z Maią na zakupy i potrzebujemy kogoś do noszenia naszych toreb - posłała mu niewinny uśmiech. Chłopak od razu zaprzeczył, kręcąc głową. Zgodzenie się na to, wiązało się z co najmniej pięciogodzinnym łażeniem z dziewczynami po sklepach, a on nie miał na to najmniejszej ochoty.
- No proszę, Rossy - powiedziała błagalnym tonem, składając przy tym ręce jak do modlitwy.
- Nie - powiedział stanowczo.
- Okay - westchnęła i prawie się poddała, ale nagle wpadła na pewien pomysł - jeśli się zgodzisz wezmę twoją kolej sprzątania domu - ta propozycja była naprawdę kusząca, więc po około piętnastu minutach rozważania wszystkich za i przeciw Ross, choć jeszcze nie zbyt chętnie przystał na propozycję swojej siostry. Ta klasnęła z radości, po czym pisnęła powodując tym samym, że blondyn musiał zakryć uszy, by nie ogłuchnąć. Ryd wystrzeliła z pokoju, a po krótkiej chwili stała już i pośpieszała blondyna mówiąc, że Maia już czeka, i żeby szybciej zakładał te swoje buty. Tak, dla blondyna zapowiadało się bardzo długie popołudnie.
~Laura
- Lau, widziałaś gdzieś mój scenariusz!? - z dołu dobiegł mnie głos Vanesy. Nie rozumiałam czemu tak bardzo się śpieszy. Zaczynała dopiero za godzinę, a zachowywała się jakby była już spóźniona. Zeszłam na dół i rozejrzałam się dokładnie. Gdy zobaczyłam, że scenariusz Van leży centralnie obok schodów na niewielkiej komodzie walnęłam się mentalnie dłonią w czoło. Przecież przechodziła już dzisiaj koło niego z dziesięć razy wchodząc na górę i schodząc, a go nie zauważyła. Przekręciłam oczami, po czym wzięłam do rąk plik kartek i zaniosłam ten przedmiot przeglądającej swoją torebkę dziewczynie.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła! - krzyknęła i przytuliła mnie, gdy podałam jej scenariusz.
- Pewnie rozpaczałabyś teraz, bo nie mogłabyś znaleźć swojej zguby - zaśmiałam się - A swoją drogą czemu wychodzisz tak wcześnie?
- A nie wiem, tak sobie - odparła - zawsze docierałam tak na styk, a teraz chciałabym być trochę wcześniej - dodała, wkładając kilka drobiazgów do torebki.
- Skoro masz trochę więcej czasu przed wyjściem, to.możemy porozmawiać? - zapytałam.
- Nie teraz, Lau. Wieczorem - posłała mi delikatny uśmiech.
- Proszę, to dla mnie ważne.
- Dobrze, niech będzie - westchnęła i obie poszłyśmy do salonu.
- Więc... - zaczęłam niepewnie - wczoraj do kawiarni przyszedł ten sam blondyn, o którym ci kiedyś mówiłam... wtedy, gdy tak wybiegłaś z domu...
- Wiem o co chodzi - powiedziała szybko i znowu stała się taka poddenerwowana. Dopiero teraz zauważyłam, że gdy tylko zaczynałam temat tego chłopaka ona zaczynała się denerwować. To naprawdę było coraz bardziej dziwne.
- Domyślam się, że wiesz coś o nim. Proszę, Van, powiedz mi o co tu chodzi - spojrzałam na nią prosząco.
- Ehh... Laura, powiedziałam ci już naprawdę wszystko - westchnęła, jednak ja czułam, że to, co mówiła nie było prawdą - skończmy już ten temat, dobrze? - dodała.
- Dobrze - mruknęłam. Dzisiaj już nic z niej nie wyciągnę. Ale muszę dowiedzieć się tej prawdy, bo moja ciekawość nie da mi spokoju.
- Zbieram się już - usłyszałam głos mojej siostry dobiegający z przedpokoju. Jak ona tam się tak szybko znalazła? Dobra, nie ważne, znowu się zamyśliłam.
- Pa! - pożegnała mnie i wyszła z domu. Przekręciłam drzwi i podreptałam po schodach do mojego pokoju, by przygotować się do pracy.
- Lau, widziałaś gdzieś mój scenariusz!? - z dołu dobiegł mnie głos Vanesy. Nie rozumiałam czemu tak bardzo się śpieszy. Zaczynała dopiero za godzinę, a zachowywała się jakby była już spóźniona. Zeszłam na dół i rozejrzałam się dokładnie. Gdy zobaczyłam, że scenariusz Van leży centralnie obok schodów na niewielkiej komodzie walnęłam się mentalnie dłonią w czoło. Przecież przechodziła już dzisiaj koło niego z dziesięć razy wchodząc na górę i schodząc, a go nie zauważyła. Przekręciłam oczami, po czym wzięłam do rąk plik kartek i zaniosłam ten przedmiot przeglądającej swoją torebkę dziewczynie.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła! - krzyknęła i przytuliła mnie, gdy podałam jej scenariusz.
- Pewnie rozpaczałabyś teraz, bo nie mogłabyś znaleźć swojej zguby - zaśmiałam się - A swoją drogą czemu wychodzisz tak wcześnie?
- A nie wiem, tak sobie - odparła - zawsze docierałam tak na styk, a teraz chciałabym być trochę wcześniej - dodała, wkładając kilka drobiazgów do torebki.
- Skoro masz trochę więcej czasu przed wyjściem, to.możemy porozmawiać? - zapytałam.
- Nie teraz, Lau. Wieczorem - posłała mi delikatny uśmiech.
- Proszę, to dla mnie ważne.
- Dobrze, niech będzie - westchnęła i obie poszłyśmy do salonu.
- Więc... - zaczęłam niepewnie - wczoraj do kawiarni przyszedł ten sam blondyn, o którym ci kiedyś mówiłam... wtedy, gdy tak wybiegłaś z domu...
- Wiem o co chodzi - powiedziała szybko i znowu stała się taka poddenerwowana. Dopiero teraz zauważyłam, że gdy tylko zaczynałam temat tego chłopaka ona zaczynała się denerwować. To naprawdę było coraz bardziej dziwne.
- Domyślam się, że wiesz coś o nim. Proszę, Van, powiedz mi o co tu chodzi - spojrzałam na nią prosząco.
- Ehh... Laura, powiedziałam ci już naprawdę wszystko - westchnęła, jednak ja czułam, że to, co mówiła nie było prawdą - skończmy już ten temat, dobrze? - dodała.
- Dobrze - mruknęłam. Dzisiaj już nic z niej nie wyciągnę. Ale muszę dowiedzieć się tej prawdy, bo moja ciekawość nie da mi spokoju.
- Zbieram się już - usłyszałam głos mojej siostry dobiegający z przedpokoju. Jak ona tam się tak szybko znalazła? Dobra, nie ważne, znowu się zamyśliłam.
- Pa! - pożegnała mnie i wyszła z domu. Przekręciłam drzwi i podreptałam po schodach do mojego pokoju, by przygotować się do pracy.
~Vanessa
Znowu musiałam okłamać Lau. Wiem, że to, co robię jest zła, że ona powinna znać prawdę, ale jak ja mam jej to teraz powiedzieć? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Coraz częściej jednak dochodzę do wniosku, że to już czas, aby wszyscy dowiedzieli się co ukrywamy. Tak chyba będzie najlepiej. Ehh... nie rozumiem już siebie i swoich myśli. Raz uznaję, że trzeba już wszystko wyjawić, a drugi raz, że jeszcze nie jest na to czas.
Całą drogę do pracy myślałam tylko i wyłącznie o tym i w końcu zdecydowałam; ja i Alexa musimy wyznać prawdę. Wiem, że nie będzie to proste zadanie, ale powinnyśmy to zrobić. Wciąż mam żal do Lynchów o to wszystko, ale oni jednak powinni znać prawdę. Nim weszłam do budynku, w którym pracowałam, wysłałam jeszcze Alexie, abyśmy spotkały się dzisiaj, o szesnastej pod jej blokiem. Przeszłam przez drzwi i ruszyłam na plan. Teraz muszę postarać się skupić na pracy.
Znowu musiałam okłamać Lau. Wiem, że to, co robię jest zła, że ona powinna znać prawdę, ale jak ja mam jej to teraz powiedzieć? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Coraz częściej jednak dochodzę do wniosku, że to już czas, aby wszyscy dowiedzieli się co ukrywamy. Tak chyba będzie najlepiej. Ehh... nie rozumiem już siebie i swoich myśli. Raz uznaję, że trzeba już wszystko wyjawić, a drugi raz, że jeszcze nie jest na to czas.
Całą drogę do pracy myślałam tylko i wyłącznie o tym i w końcu zdecydowałam; ja i Alexa musimy wyznać prawdę. Wiem, że nie będzie to proste zadanie, ale powinnyśmy to zrobić. Wciąż mam żal do Lynchów o to wszystko, ale oni jednak powinni znać prawdę. Nim weszłam do budynku, w którym pracowałam, wysłałam jeszcze Alexie, abyśmy spotkały się dzisiaj, o szesnastej pod jej blokiem. Przeszłam przez drzwi i ruszyłam na plan. Teraz muszę postarać się skupić na pracy.
~Maia
Zmęczona usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zabrałam się za rozpakowanie toreb z ubraniami. Rydel potrafi wymęczyć na tych zakupach każdego. Teraz to najbardziej współczuję Rossowi, bo biedaczek musiał nosić te nasze zakupy, a znając Delly pewnie i tak karze mu sprzątać dom. Podniosłam z podłogi ostatnią torbę, z której wyjęłam dwie pary spodni i tak samo jak resztę ubrań włożyłam je do szafy. Po ogarnięciu mniej więcej mojego pokoju udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do picia. Nalałam do szklanki soku jabłkowego i przyłożyłam ją do ust, rozkoszując się smakiem mojego ulubionego napoju. Gdy wypiłam już wszystko, w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Szybkim krokiem powędrowałam do nich, by zobaczyć kto za nimi stał. Pociągnęłam za klamkę, a na widok osoby stojącej przede mną zamarłam. Skąd on do cholery jasnej znał mój adres?!
Już chciałam zamknąć drzwi jednak mój "kochany" braciszek był szybszy i zatrzymał je nogą.
- Czego tu chcesz i w ogóle skąd znasz mój adres?! - warknęłam wściekła.
- Chciałem pogadać, a adres znam, bo ciebie śledziłem - odpowiedział spokojnym tonem. Musiał mnie jeszcze śledzić?! No po prostu super!
- Teraz nagle chcesz rozmawiać?! Chyba nie mamy o czym - Mais uspokój się, nie warto tracić na niego nerwów. Wdech i wydech, wdech i wydech.
- Proszę, chciałem przeprosić.
- I co? Zrobisz to, a potem znowu wrócisz do ojca? - teraz mój ton był bardzo chłodny, chyba aż za bardzo.
- Nie mam zamiaru już tam wracać. Właśnie dlatego tu jestem.
- Ash, ja... ja muszę sobie to wszystko przemyśleć - westchnęłam - daj mi trochę czasu - dodałam. Chłopak kiwną tylko głową i tak po prostu odszedł bez słowa. Podeszłam do blatu w kuchni i położyłam na nim swoje dłonie podpierając się na nich. Może nie powinnam tak od razu dawać mu nadziei, że mu wybaczę? Może powinnam jeszcze z tym poczekać? Nie wiem. Teraz muszę sobie to wszystko dokładnie przemyśleć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hello żelki!
Witam Was z 8 rozdziałem! Wiem, że krótki i w ogóle, ale już następnym rozdziale rozkręci się akcja, a w 10 to już będzie pewnie o wiele ciekawiej xd
Zmęczona usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zabrałam się za rozpakowanie toreb z ubraniami. Rydel potrafi wymęczyć na tych zakupach każdego. Teraz to najbardziej współczuję Rossowi, bo biedaczek musiał nosić te nasze zakupy, a znając Delly pewnie i tak karze mu sprzątać dom. Podniosłam z podłogi ostatnią torbę, z której wyjęłam dwie pary spodni i tak samo jak resztę ubrań włożyłam je do szafy. Po ogarnięciu mniej więcej mojego pokoju udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do picia. Nalałam do szklanki soku jabłkowego i przyłożyłam ją do ust, rozkoszując się smakiem mojego ulubionego napoju. Gdy wypiłam już wszystko, w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Szybkim krokiem powędrowałam do nich, by zobaczyć kto za nimi stał. Pociągnęłam za klamkę, a na widok osoby stojącej przede mną zamarłam. Skąd on do cholery jasnej znał mój adres?!
Już chciałam zamknąć drzwi jednak mój "kochany" braciszek był szybszy i zatrzymał je nogą.
- Czego tu chcesz i w ogóle skąd znasz mój adres?! - warknęłam wściekła.
- Chciałem pogadać, a adres znam, bo ciebie śledziłem - odpowiedział spokojnym tonem. Musiał mnie jeszcze śledzić?! No po prostu super!
- Teraz nagle chcesz rozmawiać?! Chyba nie mamy o czym - Mais uspokój się, nie warto tracić na niego nerwów. Wdech i wydech, wdech i wydech.
- Proszę, chciałem przeprosić.
- I co? Zrobisz to, a potem znowu wrócisz do ojca? - teraz mój ton był bardzo chłodny, chyba aż za bardzo.
- Nie mam zamiaru już tam wracać. Właśnie dlatego tu jestem.
- Ash, ja... ja muszę sobie to wszystko przemyśleć - westchnęłam - daj mi trochę czasu - dodałam. Chłopak kiwną tylko głową i tak po prostu odszedł bez słowa. Podeszłam do blatu w kuchni i położyłam na nim swoje dłonie podpierając się na nich. Może nie powinnam tak od razu dawać mu nadziei, że mu wybaczę? Może powinnam jeszcze z tym poczekać? Nie wiem. Teraz muszę sobie to wszystko dokładnie przemyśleć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hello żelki!
Witam Was z 8 rozdziałem! Wiem, że krótki i w ogóle, ale już następnym rozdziale rozkręci się akcja, a w 10 to już będzie pewnie o wiele ciekawiej xd
Miałam siedzie cicho, ehh... trudno xd
Jeszcze tyle dni do 9 sierpnia, a ja już chcę mieć płytę R5 ;/
Dziękuję wszystkim osóbkom za komentowanie ^^
Ta notka też będzie krótka, bo już nie mam pojęcia co mogłabym napisać.
Do napisania, kochani!
Bye :3
Jeszcze tyle dni do 9 sierpnia, a ja już chcę mieć płytę R5 ;/
Dziękuję wszystkim osóbkom za komentowanie ^^
Ta notka też będzie krótka, bo już nie mam pojęcia co mogłabym napisać.
Do napisania, kochani!
Bye :3