~Ross
Wraz z Luke'iem siedzieliśmy w salonie i graliśmy na playstation. Nie mieliśmy zbyt dużo rzeczy do roboty, więc zajęliśmy się tym.
- Ej no! Stary, znowu? - krzyknąłem, gdy blondyn po raz kolejny mnie pokonał.
- Pogódź się z tym, że zawsze będę najlepszy. - zaśmiał się i wrócił do gry. Ja wciąż myślałem o tym co stało się wczoraj. Nie powiedziałem tego nikomu, nawet Luke'owi. Nie mogłem wpaść na żaden pomysł, aby dowiedzieć się o co chodzi. Może powinienem pójść znowu do tej kawiarenki? Tak, to chyba byłby najlepszy pomysł. Wybiorę się tam jutro, bo dzisiaj Laura mogła już skończyć zmianę.
- Ross, Ross! Ziemia do Rossa! - blondyn krzyknął mi prosto do ucha przez co aż podskoczyłem na kanapie.
- Musisz tak głośno?
- No wiesz od paru minut wisisz sobie na ośmiopiętrowym budynku i chciałem cię "obudzić" żebyś wreszcie stamtąd zszedł. (w tej grze, w którą grali, oczywiście xd ~ od aut.)
- Dobra już schodzę. - zaśmiałem się. - A tak przy okazji, jak tam u ciebie i Megan?
Meg była dość wysoką, ciemną blondynką o długich nogach, szczupłej sylwetce i szarych oczach. Lubiłem ją, była całkiem fajna, ale to Luke zainteresował się nią bardziej. Spodobała mu się, gdy tylko zobaczył ją wtedy w klubie. Zaprzyjaźnili się, a potem zaczęli się spotykać. Jednak ona chciała, by blondyn spędzał czas tylko z nią, nie chodził na żadne imprezy, nie rozmawiał z innymi dziewczynami. Jego zaczynało to powoli denerwować, bo lubił te zajęcia. Od pewnego czasu próbuje z nią zerwać, ale jakoś mu to nie wychodzi. Zresztą sam dziwię się, że wytrzymał tak długo z tą dziewczyną, nie tylko pod tym względem, że go denerwowała, ale i pod tym, że on nie lubi stałych związków i zawsze starał się ich unikać.
- Weź mi nawet nie przypominaj. Mam jej już serdecznie dosyć. Praktycznie codziennie chodzimy na zakupy, nie daje mi dojść do słowa i ciągle gada tylko o sobie. Dobrze, że dzisiaj wyjechała na tydzień do rodziców. Mam trochę spokoju.
- Musisz z nią zerwać, jak najszybciej. - powiedziałem.
- Staram się, ale zawsze, gdy chcę z nią pogadać na temat naszego związku ona zmienia temat. - westchnął.
- Masz klucze do jej domu, nie?
- No mam.
- Wpadłem na pomysł jak mógłbyś z nią zerwać. Nie jest on najlepszym sposobem na zerwanie, ale skoro aż tak cię wkurza to możemy to zrobić.
- Jaki?
- Wejdziesz do jej domu napiszesz na kartce, że musicie zerwać czy coś podobnego i tyle.
- Czemu ja na to nie wpadłem?
- Bo przecież wiadomo, że to ja jestem od ciebie mądrzejszy. - zaśmialiśmy się i wróciliśmy do gry.
Padnięta weszłam do domu gdzie zastałam Venessę. Postawiłam torby wypełnione różnymi produktami spożywczymi w kuchni i usiadłam obok niej na kanapie.
- I co, jak casting? - zapytałam.
- Nie dostałam się. - odparła obojętnie i wróciła do przeglądania jakiegoś czasopisma.
- Ej, nie przejmuj się. Nie wiedzą, co stracili. - uśmiechnęłam się lekko.
- Żartowałam! Przeszłam! Mam tę rolę! - brunetka momentalnie wstała z kanapy i zaczęła skakać z radości. Zaśmiałam się i dołączyłam do niej. Cieszyłam się, że moja siostra spełniła swoje największe marzenie.
- Gratuluję! - przytuliłam ją. - Kiedy zaczynacie nagrywać?
- Jutro. Muszę wstać o piątej rano!
- Uroki bycia aktorką. - zaśmiałam się.
- Okey, koniec o mnie. Teraz mów jak tam u ciebie, w nowej pracy.
- Bardzo fajnie. - uśmiechnęłam się. - Tylko jakiś blondyn myślał dzisiaj, że mnie zna i że niby się przyjaźniliśmy, no i nie wiem skąd znał moje imię. - gdy o tym powiedziałam Vance od razu zszedł uśmiech z twarzy.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Em... nie, nie nic takiego. A wiesz jak wyglądał? - odparła jakoś dziwnie zmieszana.
- Nie przyglądałam mu się zbytnio, ale zapamiętałam, że miał brązowe oczy i właśnie blond włosy. Znasz go?
- Nie, nie znam go. - odpowiedziała i szybko wstała z kanapy. Po chwili widziałam ją już przy drzwiach.
- Wrócę niedługo! - krzyknęła.
- Poczekaj! Gdzie idziesz? - niestety dziewczyna mnie już nie słyszała. Ciekawiło mnie czemu tak zareagowała, gdy opowiedziałam jej o tym chłopaku i gdzie pobiegła. Zastanawiałam się o co chodziło. Może znała go kiedyś? Ale w sumie jeśli nawet, by go znała to nie zachowywałaby się tak dziwnie. Westchnęłam. Muszę się dowiedzieć co ukrywa przede mną Vanessa. Teraz jednak czekały na mnie torby z zakupami do rozpakowania. Niechętnie poszłam do kuchni i zaczęłam porządkować produkty.
Szybko idąc kierowałam się w stronę domu Alexy. Po wypadku Laury obie postanowiłyśmy, że gdy kiedyś pojawią się Lynchowie nie powiemy im prawdy oraz nie będziemy starać się, by Lau ich sobie przypomniała. Wiem, że nie był to najlepszy pomysł, wiem, że powinnyśmy powiedzieć jej, że miała jeszcze innych przyjaciół oprócz Alexy, ale nie zrobiłyśmy tego. Po prostu widziałyśmy, jak moja siostra cierpiała, gdy straciła kontakt z Rossem i jego rodziną. Starała się do nich dodzwonić, ale nic, ciągle albo odrzucali połączenie, albo była poczta głosowa. Jak ja próbowałam się z nimi skontaktować było tak samo. Prawda, mi też ich bardzo brakowało, ale musiałam być silna, dla Laury. Z Al myślałyśmy, że już nie zobaczymy tej czwórki. Byłyśmy głupie, bo przecież wiadomo, że prędzej, czy później, by tu wrócili, a skoro tak się stało to nie możemy pozwolić, aby poznali prawdę. Powiemy im, jednak nie teraz, dla dobra Lau. Nie chcę, żeby wróciły jej te wszystkie, niemiłe wspomnienia.
Wpadłam zdyszana na klatkę schodową. Spojrzałam w górę i dopiero teraz przypomniało mi się, że brunetka mieszka na ostatnim piętrze dość wysokiego wieżowca. Byłam już zmęczona i nie miałam ochoty wchodzić po tylu schodach. W końcu jakoś się po nich wgramoliłam i zapukałam do drzwi. Po chwili ukazała się w nich Alexa, spojrzała na mnie i pokazała gestem ręki żebym weszła. Tak też zrobiłam.
- Cześć, coś się stało, że przyszłaś? - zapytała i wzięła gryza trzymanego w ręku jabłka.
- Tak... Lynchowie i Ell wrócili.
- Co?!
- Dzisiaj Laura powiedziała mi, że wczoraj do kawiarni, w której pracuje wszedł wysoki blondyn z brązowymi oczami, znał jej imię i uważał, że są przyjaciółmi.
- Ale przecież mogli przyjechać tylko na chwilkę i zaraz wrócą do NY.
- Uwierz, chciałabym, aby tak było, ale znam Rossa już trochę i on nie odpuszcza tak łatwo i na pewno będzie chciał się dowiedzieć czemu Laura nie poznała go, bo skoro się spotkali tą wątpię, że magicznie sobie wszystko przypomniała.
- A jednak musimy to zrobić. - westchnęła. Alexa tak samo jak ja nie chciała nikogo okłamywać i wierzyła, że jednak nie będzie musiała tego robić, a teraz wszystko się pokomplikowało.
- Ja też tego nie chcę. - powiedziałam.
- Co my powiemy, gdy Ross lub, co gorsza reszta, zacznie nas o wszystko wypytywać? Albo co powiemy Lau kiedy domyśli się, że coś przed nią ukrywamy? - zapytała.
- Im powiemy na przykład, że Laura wciąż jest na nich zła i udaje, a jeśli o nią chodzi to musimy coś wykombinować, jak najszybciej.
Do domu wróciłam około godziny osiemnastej. Gdy tylko weszłam do salonu zastałam Laurę, która stała i patrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Jak się domyślam pewnie chciała, abym wyjaśniła jej to moje nagłe wybiegnięcie z domu.
- Emm... No hej. - przywitałam się.
- Możesz mi wyjaśnić czemu tak dziwnie się zachowywałaś?
- Wiesz... wszystko ci opowiem, ale jutro, bo dzisiaj jestem wykończona i... i chciałabym już iść do pokoju, odpocząć. - odparłam, licząc, że uda mi się uciec, chociaż dzisiaj od wyjaśnień.
- Okey, niech ci będzie. - gdy to powiedziała poczułam ulgę i szybko wbiegłam na górę do swojego pokoju. Muszę wymyślić, co mam jej powiedzieć, ale mam nadzieję, że do jutra zapomni o tym wszystkim.
- Może ktoś, by mi pomógł, co! - zawołałam w głąb domu. Dzisiaj przyjeżdżają rodzice, a mojemu kochanemu rodzeństwu nie chce się podnieść swoich czterech liter z kanapy i przejść paru kroków, aby pomóc mi nakryć do stołu. Czemu nie mogłam mieć siostry? Eh, a teraz muszę mieszkać pod jednym dachem z czterema chłopakami. Ich to nawet na kilka godzin nie można zostawić samych, bo zdemolują cały dom.
- No, czy ktoś z was raczy się w końcu ruszyć?! - I ponowne krzyknięcie wydobyło się z moich ust, ale znowu nie przyniosło żadnych skutków. Chciałam przygotować coś naprawdę fajnego ponieważ nasi rodzice wracają tylko na kilka dni, a potem nie będziemy widywali się zbyt często, dlatego że muszą wracać do swoich obowiązków. Zostali w Nowym Yorku i każde z nich ma tam pracę. Tata znalazł nowe zatrudnienie w dość sporej korporacji, a mam została w swoim starym sklepie ogrodniczym.
- Chłopcy, no! - Ja zaraz z nimi zwariuję!
- Ryd możesz tak nie krzyczeć? - usłyszałam odpowiedź Rika. Coraz częściej mam wątpliwości, czy on na pewno powinien być z nasz najstarszy. - A więc tego chcecie. - powiedziałam w myślach.
- Jeśli za chwilę się tu nie znajdziecie to żelki Rockliffa wylądują w śmietniku, ulubioną koszulę Rikera oddam biednym, a gitarę Rossa dam pobliskiej szkole! - teraz nie musiałam długo czekać na chłopaków, w zaskakującym tempie znaleźli się w kuchni, a stamtąd z talerzami i sztućcami w rękach wbiegali do jadalni. Takim właśnie sposobem w ciągu kilkunastu minut stół był już nakryty i pozostało tylko czekać na rodziców.
- Czemu nie wpadłam na ten pomysł wcześniej. - zaśmiałam się widząc zdyszanych chłopaków siedzących na kanapie.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne. - odparł Ell.
- Już sobie posiedzieliście, a teraz marsz się przebierać!
- Jeszcze chwilę... - stęknęli.
- Macie iść teraz, bo wiecie co zrobię!
- Em, a tak, tak, bo jeszcze muszę posprzątać w pokoju/umyć się/ poprawić włosy/ja to samo co Ross/ogarnąć na dole! - mówili jeden przez drugiego. Zaśmiałam się tylko i sama podreptałam do mojego pokoju przygotować się.
- Otworzę! - krzyknęłam, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Szybko je otworzyłam i uściskałam stojących w nich rodziców.
- Wchodźcie! - zaprosiłam ich do środka. Przywitali się jeszcze z Rockym, Rossem, Rikerem i Ellingtonem i zajęli swoje miejsca przy stole.
- Nie męczą cię twoi bracia za bardzo, Rydel? - mój tata zapytał mnie biorąc łyka soku.
- Mhm... - mruknęłam.
- Jest aż tak źle, kochanie? - Mama również zadała pytanie, a gdy przytaknęłam głową wraz z tatą spojrzeli na dwójkę blondynów i brunetów ze złością.
- Macie słuchać Rydel. - Mark pogroził im palcem. Odkąd wszyscy zaprzyjaźniliśmy się z Ellem, jego rodzina wyjechała do Angii i odkąd założyliśmy zespół rodzice zaczęli traktować bruneta jak członka rodziny przez co, gdy przeskrobali coś z Rockym jemu też się dostawało. Cieszyłam się, że traktują go jak mojego kolejnego brata, ale mimo wszystko wolę go jako przyjaciela, chociaż teraz zna go już cała nasza rodzina, ta dalsza i ta bliższa.
Dalej cała kolacja zeszła nam już w bardzo miłej atmosferze. Śmialiśmy się, wygłupialiśmy i rozmawialiśmy. Właśnie takie, wspólne chwile z bliskimi uwielbiam.
Jak tam u Was przed ostatnim dniem w szkole? U mnie całkiem okey ^^ Jutro idę do kina, a potem na lody z klasą, więc tak naprawdę dzisiaj miałam ostatni dzień.
Natomiast jeśli chodzi o rozdział to zupełnie mi nie wyszedł, zarówno końcówka, którą pisałam dzisiaj na plastyce, bo jak wspominałam nie miałam żadnego pomysłu, jak i cała reszta ;-; Chciałabym już dojść do rozdziału, w którym Lynchowie się o wszystkim dowiedzą, bo te pierwsze rozdziały jakoś w ogóle mi nie wychodzą. Ale jeszcze nie zdradzę kiedy to wszystko będzie hyhyhy xd
No właśnie! Jeszcze jedna sprawa! Dziękuję wszystkim osóbkom za komentowanie mimo, że ja nie potrafię się wyrobić z czytaniem i komentowaniem ich rozdziałów oraz prosić, aby komentowali też inni, którzy czytają moje rozdziały, bo to naprawdę bardzo miłe widzieć chociaż ten krótki komentarz typu: "Wspaniały rozdział, czekam na next" tak samo czytać te dłuższe, to naprawdę motywuje mnie do pisania C:
To ja już lecę i do zobaczenia za tydzień, w środę miśki!
Bye! :3