środa, 4 maja 2016

Notka :3

Hej kochani. Przychodzę do was po długiej nieobecności. Nie jest to jednak mój ostateczny powrót, ale o tym później. Dzisiaj mija dokładnie rok odkąd założyłam tego bloga i odkąd napisałam na nim pierwszy post. Długo zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle jest sens pisać tę notkę, skoro nie pojawiło się tu nic od dłuższego czasu. Po namyśle uznałam, że mimo wszystko chciałabym wam z całego serca podziękować za wszystkie miłe komentarze, które sprawiały i w sumie nadal sprawiają, że mam ogromny uśmiech na twarzy. Takie zwykłe kilka słów, a jednak potrafi poprawić humor na cały dzień. Wiem, że dziękowałam już wiele razy pod rozdziałami, ale co zaszkodzi zrobić to ponownie. Nawet nie wiecie jak stęskniłam się za wami przez ten czas i mam nadzieję, że niedługo znowu będę mogła dla was pisać. Co do mojego powrotu to tak naprawdę nie wiem, kiedy on dokładnie nastąpi. Obecnie pracuję nad nowym opowiadaniem, ale nie mam pojęcia ile jeszcze zajmie mi ogarnianie wszystkiego, co z nim związane, tym bardziej, że mam teraz jeszcze więcej  nauki, bo powoli zbliżamy się do końca roku szkolnego. Myślę, że mnie zrozumiecie. Chciałabym, aby tym razem wszystko było dopięte na ostatni guzik. Poinformuję was, jeśli będę już coś wiedziała. Żebyście nie mieli niespodzianki to tutaj napiszę wam, że niestety nie pojawi się Raura (ale R5 będzie :)) a historia będzie czymś zupełnie innym od tej, którą prowadziłam tutaj. Mam nadzieję, że mimo wszystko zajrzycie tam czasem. Właśnie! Zapomniałabym o jeszcze jednej ważnej sprawie. Chodzi o tego bloga. Niestety, mam dla was smutną wiadomość. W najbliższym czasie nie odwieszę I Will Never Stop Loving You. Nie dlatego że nie mam weny, czy coś. Wciąż mam mnóstwo pomysłów, ale przeczytałam niedawno wszystkie rozdziały i stwierdziłam, że one naprawdę nie były dobre. Mam w planach je poprawić, tylko nie wiem kiedy się za to zabiorę. Chciałabym najpierw ogarnąć nowe ff, ale na pewno powrócę do tej historii.  Jeszcze raz ogromnie, ogromnie wam za wszystko dziękuję i do zobaczenia wkrótce kochani. Papa :3

Jeśli ktoś chciałby się jakoś ze mną skontaktować to tutaj dam wam link do mojego aska :3
http://ask.fm/xAniaszekx

środa, 14 października 2015

Mała informacja :3

Hej, hi, hello misie!
Jeśli jest tu jeszcze ktokolwiek to mam do Was pewną informację, ale to później. Najpierw chciałabym ogromnie przeprosić każdego za to, że w ogóle nie pojawiam się na Waszych blogach od jakiś dwóch miesięcy. Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam. Ostatnio po prostu nie mam na to czasu. Wiem, słaba wymówka, ale to prawda. Przychodzę do domu po szkole i od razu siadam do książek, a to zajmuje mi naprawdę mnóstwo czasu. Natomiast weekendy staram się spędzać ze znajomymi, bo w trakcie roku szkolnego mamy na to mało czasu. Wieczorem, gdy uda mi się dobrać do internetu w telefonie to zwyczajnie nie mam siły nic czytać ani tym bardziej komentować. Od ostatnich dni sierpnia przeczytałam może jeden rozdział opowiadania, którego nazwy już nawet nie pamiętam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Postaram się zacząć powoli czytać Wasze rozdziały, ale nie obiecuję, że mi się to uda. Teraz przechodzimy do tej informacji, którą miałam Wam przekazać. Otóż założyłam Aska C: Pomyślałam, że może mielibyście ochotę dowiedzieć się o mnie czegoś więcej, więc jeśli chcecie możecie śmiało pytać ^^ Spróbuję odpowiadać na każde Wasze pytanie, ale nie zawsze od razu. Link: http://ask.fm/x_Ann_x
Co do tego kiedy mam zamiar wznowić te opowiadanie to jeszcze nie wiem, ale na pewno nie w tym roku. Ale jak już wrócę to pojawi się również inne, nowe opowiadanie zupełnie inne od tego. Mam już mniej więcej obmyśloną fabułę jednak pozostaje ona tajemnicą.
Ktoś będzie jeszcze na mnie czekał, miśki?
Ja już lecę moje kochane żelki :3 Bye!
Ps. Fajnie było na koncercie? Bo z tego co widziałam na grupie na fb to chyba było super ^^

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Zawieszam :C

Hej, kochani!
Ten tytuł posta nie jest żadnym żartem. Ostatnio dużo myślałam na ten temat i zdecydowałam, że chyba lepiej będzie zawiesić tego bloga. Nie jest to spowodowane komentarzami, brakiem czasu czy weny. Chodzi tu o moje umiejętności pisarskie, bo te, nie oszukujmy się, nie są najlepsze. Co rusz robię jakieś błędy. Pospieszyłam się z tym opowiadaniem, bo na początku miało ono powstać dopiero w styczniu przyszłego roku, a po prostu bałam się, że ktoś też wpadnie na pomysł pisania takiej historii, a ja bardzo chciałam ją pisać i podzielić się z Wami moim pomysłem. I tak naprawdę niedawno zauważyłam, że powinnam jeszcze poczekać. Powinnam poprawić swoje umiejętności i wtedy zabrać się za to opowiadanie. Pisząc je dużo się nauczyłam, jednak chciałabym przedstawić Wam opowiadanie na lepszym poziomie, lepiej opisywać uczucia bohaterów, nie popełniać aż tak wielu błędów interpunkcyjnych, bo zdaję sobie sprawę, że niektóre osoby takie błędy po prostu odrzucają. Wiem, że Was zawiodłam i cholernie tego żałuję, więc jeśli ktoś ma ochotę mnie teraz czymś walnąć to proszę bardzo, bo wiem, że zrobiłam źle. Do tego zawieszam bloga w momencie, w którym ta historia miała się rozkręcić i naprawdę jest mi z tego powodu strasznie głupio, bo było chyba kilka osób, które chciały poznawać dalsze losy bohaterów. Obiecuję, że wrócę tutaj i dokończę to, co zaczęłam, ale nie mogę Wam teraz powiedzieć, kiedy to nastąpi, dlatego że sama tego nie wiem. Dziękuję każdej osobie, która przeczytała lub skomentowała chociaż jeden rozdział, naprawdę każdy komentarz powodował ogromny uśmiech na mojej twarzy, a teraz muszę się z Wami rozstać. Ale spokojnie, nie znikam całkowicie z bloggera. Wciąż będę komentowała Wasze rozdziały i prawdopodobnie w niedzielę zabiorę się z nadrabianie wszystkiego, gdyż jutro wyjeżdżam do babci. Jeszcze raz bardzo, bardzo Was przepraszam i mam nadzieję, że nie zapomnicie o tym blogu podczas mojej nieobecności. Do zobaczenia, kochani :**

sobota, 8 sierpnia 2015

Happy Birthday Delly!

Jak pewnie wszyscy wiedzą, dzisiaj urodziny obchodzi Rydel ^^ Jeju... nasza Delly kończy dziś 22 lata c:
Wszystkiego najlepszego, Rydel! Mam nadzieję, że jak najdłużej będziesz z Ellem, że w kolejnej płycie R5 też będziesz miała swoją piosenkę, że wciąż będziesz taka kochana, nigdy się nie zmienisz, i że po prostu będziesz szczęśliwa, bo to, myślę, że dla Ciebie i dla Nas jest bardzo ważne ^^ No i żeby Ci jeszcze rodzeństwo i przyjaciele zrobili jakieś fajne przyjęcie haha C:
Pamiętam, jak dopiero zaczynałam lubić R5 i kończyła 20 lat, a teraz minęły już 2 lata :')
Wiem, że to może głupie składać takie życzenia, bo Delly i tak nigdy tych życzeń nie zobaczy, ale zawsze warto je napisać :D
Dałabym tutaj pare zdjęć, ale jestem na telefonie i na chwilę obecną ich nie posiadam. Może jeśli uda mi się jeszcze przed wyjazdem dorwać do laptopa to coś dodam ^^
Przy okazji, bierze ktoś udział w akcji na tt? Spamujemy hashtagiem #HappyBdayRydelFromPoland
Przyłączajcie się! Im więcej osób tym lepiej ^^ Ja niestety nie mogę już spamować, bo Twitter na moim "kochanym" telefonie odmawia współpracy ;-; Ale może uda mi się jeszcze pomóc, przynajmniej mam taką nadzieję :)
Papa, kochani :3

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 9 - "Powiem ci całą prawdę, Ross"

Notka na dole! :3
Rozdział dedykuję Sashy, Innej Inaczej, cassidy R5, EmiDemi Raura oraz Karci Lynch ^^
~Vanessa
Ten dzień na planie strasznie mi się dłużył. Tak naprawdę to nie zrobiliśmy nic nowego, bo w kółko powtarzaliśmy tą samą scenę. Reżyser wciąż mówił, że się nie przykładamy, że wszystko musi być idealnie, perfekcyjnie. Może i nie jestem jakimś nie wiadomo jakim ekspertem, ale według mnie wszyscy graliśmy dobrze. Jednak nasz wiecznie naburmuszony szef, bo mogę go tak nazwać, denerwował się nawet przy najmniejszej pomyłce i kazał wszystko powtarzać. Gdy na zegarku w końcu wybiła godzina piętnasta trzydzieści informująca mnie o dzisiejszym końcu pracy, pożegnałam się z paroma osobami z planu i zabierając swoje rzeczy jak najszybciej opuściłam budynek, gdyż dzisiaj nie nagrywaliśmy w terenie. Podeszłam na pobliski przystanek autobusowy i zerknęłam na zegarek znajdujący się na moim prawym nadgarstku dokładnie sprawdzając godzinę, a następnie przeniosłam wzrok na listę autobusów i odszukałam numer, który dowiezie mnie pod blok Alexy. Sprawdziłam jeszcze czy taki autobus kursuje o tej porze i na moje nieszczęście ostatni odjechał pięć minut temu, a następny będzie dopiero za godzinę. Westchnęłam i usiadłam na długiej, czerwonej ławeczce. Tak, chyba czas wreszcie kupić samochód. Mam prawo jazdy, a odkąd popsułam moje pierwsze auto, nie miałam już żadnego innego. Ciągle odkładałam kupno nowego pojazdu i jakoś nie mogłam się do tego zabrać. A teraz naprawdę przydałby mi się samochód, bo nie mam już ochoty wiecznie tłuc się wszędzie tymi autobusami. Myślałam chwilkę i jedynym rozwiązaniem mojego dotychczasowego problemu, którym było dojechanie na czas do Alexy okazała się taksówka. Upewniłam się jeszcze, że wzięłam z domu jakieś pieniądze, po czym wyjęłam telefon i zamówiłam taksówkę. Nie musiałam na nią długo czekać, ponieważ przyjechała po upływie około sześciu - siedmiu minut. Wsiadłam do żółtego auta i podałam kierowcy adres, pod który chciałabym, aby mnie zawiózł. Mężczyzna siedzący za kierownicą na moje oko był po pięćdziesiątce o czym świadczyły siwe już, w niektórych miejscach włosy oraz dość mocno widoczne zmarszczki na czole. Ubrany był w kraciastą koszulę i zwykłe dżinsy, na nosie natomiast widniały okulary z czarnymi oprawkami. Sprawiał wrażenie miłego jednak nie zbyt chętnego do jakiejkolwiek rozmowy. Aby dotrzeć do brunetki musieliśmy przejechać przez sam środek Los Angeles. Chciałam jak najszybciej dotrzeć na umówione spotkanie, ale o tej godzinie było to praktycznie niemożliwe, bo wszędzie były już korki. Staliśmy w nich ponad pół godziny, więc wszystkie moje wcześniejsze zapewnienia Al, że będę na czas, niestety nie sprawdziły się. Wiem jak bardzo brunetka nie lubi spóźnialstwa (chociaż sama robi to właściwie zawsze) ale tym razem to nie była moja wina tylko tego, że akurat teraz tyle osób wyjeżdża na ulice LA wracając z pracy, ze szkół czy z jakiś innych miejsc. Czasami zastanawiam się czemu nie mogłam urodzić się ze skrzydłami dzięki którym potrafiłabym latać. Wtedy moim jedynym problemem byłoby uważanie na latające koło mnie ptaki, które po zderzeniu się ze mną prawdopodobnie spadałyby z hukiem na ziemię. A ja patrzyłabym sobie z góry na tych wszystkich zdenerwowanych ludzi stojących w korkach. Może i zachowuję się teraz jak egoistka, ale chyba każdy czasem tak ma, nie? Moje jakże ważne rozmyślania przerwało zatrzymanie się samochodu przed dużym wieżowcem. Wyciągnęłam z torebki kilka banknotów, po czym podałam je kierowcy. Wychodząc uśmiechnęłam się lekko do mężczyzny i mówiąc ciche ''do widzenia'' podeszłam do zauważonej wcześniej, stojącej pod klatką dziewczyny. Miała na sobie zwiewną szarą koszulę i białe szorty. Na jej nogach swoje miejsce znalazły zwykłe białe conversy, a włosy upięła w luźnego kucyka. Byłam spóźniona tylko piętnaście minut, a to wcale, przynajmniej według mnie, nie było dużo czasu. Dopiero, gdy byłam zaledwie kilka metrów od osoby, z którą się umówiłam przypomniałam sobie na jak ważny temat będziemy musiały porozmawiać. Już w drodze powinnam układać jakieś sensowne zdania do powiedzenia, ale nie, ja wtedy musiałam myśleć jak dobrze byłoby posiadać umiejętność latania. Po raz kolejny coś, a tym razem ktoś wyrwał mnie z zamyślenia, a był to nie kto inny jak Alexa.
- Mogłabym się teraz na ciebie wściec, bo spóźniłaś się piętnaście minut, ale nie mam na to siły, bo ta pogoda mnie wykańcza - powiedziała, wachlując się dłonią. Tak, to prawda, dzisiejsza pogoda była naprawdę upalna. Jeszcze rano zanosiło się na deszcz, a potem wszystkie chmury odpłynęły, a temperatura znacznie się podniosła.
- Fakt, dzisiaj jest naprawdę gorąco - potwierdziłam.
- A więc, czemu chciałaś się spotkać? Przez telefon brzmiałaś dość poważnie.
- Chodzi o to, że... - westchnęłam - myślałam dużo nad tym wszystkim i doszłam do wniosku, że powinnyśmy już wyznać całą prawdę - dodałam, spoglądając na dziewczynę.
- Ja też tak uważam. Źle się czuję okłamując Rossa.
- To co? Pora wyznać prawdę - westchnęłam ponownie, przeczesując dłonią włosy. Czułam się dokładnie tak samo jak Alexa kłamiąc Laurze prosto w oczy, że nie znam nikogo takiego jak Ross Lynch, a tak naprawdę znam go bardzo dobrze. W końcu przyjaźniliśmy prawie siedem lat.
- Mogę powiedzieć wszystko Rossowi - zaoferowała - a później obie porozmawiamy z Lau, co nie będzie takie łatwe - musiałam się z nią zgodzić. Rozmowa z moją siostrą nie będzie należała do prostych. Tyle czasu ją okłamywałyśmy i na pewno jeśli się o tym dowie nie będzie zadowolona. Zresztą, pewnie nikt na jej miejscu, by nie był. Najpierw po długim pobycie w szpitalu i utracie pamięci dowiaduje się, że zostały jej tylko dwie osoby, a potem, po prawie dwóch latach wychodzi na jaw, że miała jeszcze czwórkę przyjaciół. Nie chciałam, by Lau znała prawdę, bo jeśli przypomniałaby sobie wszystko znowu by cierpiała, a ja po prostu nie mogłabym na to znowu patrzeć. Jednak dalsze ukrywanie wszystkiego nie miałoby sensu. Prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw tym bardziej, że Lau zaczyna coś podejrzewać.
- Dziękuję - posłałam brunetce delikatny uśmiech.
- Nie ma za co, Van. Zawsze możesz na mnie liczyć - odwzajemniła gest - A teraz dasz się wyciągnąć na jakieś lody? - zapytała.
- Pewnie - odparłam i obie udałyśmy się w stronę najbliższej lodziarni. Chwila odpoczynku od tego wszystkiego bardzo mi się przyda, bo kolejne dni będą naprawdę ciężkie. Cieszyłam się, że Al chce mi pomóc i nie zostawiłam mnie z tym samej, chociaż już na początku mogła odmówić.
~Laura
Kolejny dzień w pracy nie mogłam się na niczym skupić. Nie mogę wybić sobie z głowy tej sprawy z tym całym Rossem. No bo kurczę, najpierw wszystko jest w porządku, Van jest szczęśliwa, a gdy tylko zacznę temat tego chłopaka staje się zdenerwowana i szybko kończy ten temat. Czuję, że coś przede mną ukrywa, ale naprawdę nie mam pojęcia co.
Może kiedyś znałam tego blondyna? Nie, to niemożliwe. Przecież Alexa i Vanessa powiedziałyby mi o tym. Ugh... zdecydowanie za dużo o tym myślę. Muszę odciąć się od tego chociaż na chwilkę i chyba dobrym pomysłem byłoby przeczytanie jakiejś książki. Z tego co wiem od mojej siostry to zawsze lubiłam czytać, a podobno ostatni raz robiłam to przed moją utratą pamięci czyli jakieś półtora roku temu. No, minęło dość sporo czasu. A więc trzeba wziąć się za jakąś książkę. Zdjęłam swoje balerinki, gdyż przed dosłownie chwilą weszłam do domu, odłożyłam swoją niewielką skórzaną torebkę i szybko podreptałam po schodach na strych, by znaleźć jakąś ciekawą lekturę. Sama nie wiem czemu jeszcze nie przeniosłyśmy większości rzeczy do swoich lub innych pokoi, chociaż od przeprowadzki minęło już dość sporo czasu. Tak jakoś się złożyło.
Przekroczyłam próg starych, drewnianych drzwi i znalazłam się w mocno zakurzonym pomieszczeniu. Na szczęście było ono dość dobrze oświetlone, gdyż promienie słoneczne wpadały do niego przez odsłonięte okno. Wszędzie poustawianych było mnóstwo kartonów, czekających, by ktoś w końcu do nich zajrzał. Podeszłam do pierwszego lepszego, który stał najbliżej mnie. Były tam różne bibeloty, które w ogóle mnie nie interesowały, więc otworzyłam kolejne pudełko. Było tam mnóstwo zdjęć. Wzięłam jedne z nich do rąk i opuszkami palców przetarłam je, by pozbyć się kurzu. Przedstawiało ono mnie, Vanessę i naszych rodziców uśmiechniętych od ucha do ucha. Żałuję, że nie pamiętam żadnej wspólnie spędzonej chwili z moimi rodzicami. Fakt, Van dużo mi o tym wszystkim opowiadała, ale to nie to samo. To przygnębiające, że do pewnego czasu nie znałam nawet ich imion. Utrata pamięci jest okropna, zarówno dla ciebie, jak i dla twoich bliskich. Mówiąc, że ich nie znasz, nie wiesz kim oni są tak naprawdę, nawet wcale tego nie chcąc, ranisz każdego z nich. Mają świadomość, że nie pamiętasz wspólnie spędzonych z nimi chwil, i że nie wiesz nawet kim dla ciebie byli. I to jest dla nich najgorsze. Tak samo nie jest to łatwe dla osoby, która tą pamięć straciła. Budzisz się i nie wiesz kim jesteś, ile masz lat, skąd pochodzisz. Musisz poznawać siebie, jak i każdą osobę w twoim otoczeniu na nowo. Wiem to z mojego doświadczenia. Widziałam ten ból i smutek w oczach Vanessy i Alexy, gdy weszły do mojej sali zastając mnie kompletnie zdezorientowaną na ich widok oraz, gdy wypowiadałam te trzy krótkie, ale tak raniące je słowa - "Nie znam was". Mimo to zostały przy mnie i walczyły, abym przypomniała sobie cokolwiek opowiadając mi różne historie z mojego wcześniejszego życia, chociaż lekarz powiedział otwarcie, że szanse na powrót mojej pamięci są bardzo małe. Nie lubię rozpamiętywać tego okresu, bo był on dla mnie trudny. Moja pamięć, tak jak mówił lekarz nie powróciła. Nadal nie pamiętam nic związanego z Al i Van, ale poznałam je od nowa i cieszę się, że mogłam to zrobić. Szkoda tylko, że nie dane mi to było jeśli chodzi o rodziców. Jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie. Podobno z rodzicami łączyła mnie naprawdę mocna więź. Tak bardzo chciałabym pamiętać chociaż jedno wspomnienie z nimi. Westchnęłam cicho i odłożyłam fotografię przy okazji biorąc kolejną. Ta przedstawiała mnie, moją siostrę oraz dwóch blondynów, dwóch brunetów i blondynkę. Nie wiem ile mieliśmy tam lat, ale byliśmy jeszcze dziećmi. Na twarzach mieliśmy ogromne uśmiechy. Zastanawiało mnie kim oni byli, przecież Vanessa mówiła, że nie mieliśmy innych przyjaciół oprócz Alexy i później Asha, który wmawiał mi, że mnie kocha, a potem odszedł z jakąś pierwszą lepszą tapeciarą. Jeden z tych blondynów, sądząc po wzroście to pewnie ten najmłodszy kogoś mi przypominał, ale zupełnie nie wiedziałam kogo. Muszę koniecznie pokazać to zdjęcie Van, teraz musi powiedzieć mi w końcu prawdę.
Włożyłam fotografię z powrotem do kartonu i zamykając go, sięgnęłam po kolejny, tym razem już trzeci. Na szczęście teraz trafiłam, ponieważ było w nim mnóstwo książek. A tego teraz jeszcze bardziej potrzebowałam. Musiałam od tego chociaż chwilę odpocząć. Wzięłam pierwszą książkę, którą napotkała moja ręka i udałam się do mojego pokoju wcześniej zamykając drzwi od strychu. Usiadłam wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać. Wybrałam tę opowieść nawet nie zwracając uwagi na tytuł, ale bardzo mnie wciągnęła. Zdecydowałam, że z Van porozmawiam jednak jutro.
Muszę zastanowić się co mam powiedzieć, bo coś czuję, że ta rozmowa nie będzie łatwa.
~Riker
- Rocky! Ell! Przysięgam, że was uduszę! - krzyknąłem i ponownie spojrzałem w lustro.
Uciąłem sobie krótką drzemkę, a oni pomalowali mi całą twarz markerem, który znając ich pewnie był niezmywalny. Szybko zbiegłem na dół po schodach i zmierzyłem dwójkę brunetów wściekłym spojrzeniem. Oni w ogóle nie zwrócili na to uwagi tylko wybuchli głośnym śmiechem.
- To wy to zrobiliście?! - krzyknąłem i w tym momencie miałem ochotę walnąć się otwartą dłonią w twarz za zadanie tak głupiego pytania, na które odpowiedź jest przecież oczywista. Jednak powstrzymałem się od zrobienia tego.
- My? Skądże... - Rocky ledwo wydukał przez śmiech. W tej chwili do salonu weszła Rydel najwyraźniej zaciekawiona tym, co się tutaj dzieje.
- O co tu chodzi? - zapytała, a gdy spojrzała na mnie zakryła usta dłonią, by powstrzymać śmiech - Oni ci to zrobili? - dodała, wskazując wskazując na dwójkę brunetów. Nie, Rydel. Harry Potter, Hermiona i Ron przylecieli tu z Hogwartu, a potem narysowali mi na twarzy okrągłe okulary, wąsy oraz brodę prawie taką jaką ma Hagrid. W porę powstrzymałem się od powiedzenia tego na głos, więc kiwnąłem tylko twierdząco głową. Delly spoważniała i wyjęła zza pleców dwa ukochane misie Rocky'ego i Ella czyli Teodora i Alvina, po czym mi je podała. Tak swoją drogą to nie mam zielonego pojęcia skąd ona je wzięła, bo jeszcze przed chwilą nic za plecami nie miała. Spojrzałem na zdenerwowanych brunetów, którzy przełknęli głośno ślinę.
- Teraz możesz ich trochę potorturować - Ryd szepnęła mi na ucho i wróciła do swojego pokoju. No po prostu uwielbiam ciebie Dells. Uśmiechnąłem się złośliwie do brunetów i czym prędzej pognałem do łazienki zanim oni zdążyli jakoś zareagować. Na szczęście udało mi się zmyć to wszystko z twarzy, chociaż było dość ciężko. Szybko wyszedłem z tego pomieszczenia i wybiegłem na ulicę, a za mną podążyli dwaj przyjaciele. Znalazłem jakąś otwartą studzienkę, więc wykorzystałem to i łapiąc pluszaki za nogi zawiesiłem je nad nią.
- Nie, proszę, nie rób tego! - krzyknął zdyszany Ell.
- Zrobimy wszystko tylko nie wrzucaj ich tam! - odezwał się Rocky, który dołączył do Ellingtona przed chwilą.
- Wszystko, mówicie? - potarłem palcami brodę.
- Tak, tylko nie rób im krzywdy, one nie są niczemu winne! - mój przyjaciel krzyknął błagalnym tonem.
- Dobra, oszczędzę ja, ale oddacie mi wszystkie swoje żelki - powiedziałem po chwili namysłu.
- Co?! - wrzasnęli razem.
- Okay, skoro nie chcecie to papa misie.
- Nie, czekaj! Damy ci wszystkie nasze słodycze! Błagam oddaj nam je! - upadli na kolana i złożyli ręce jak do modlitwy.
- Ehh, dobra, macie - westchnąłem i rzuciłem im zabawki. Sam natomiast skierowałem się w stronę domu. Co prawda mogłem wybrać coś innego, ale zabranie im ulubionych słodyczy będzie dla nich chyba najlepszą karą. Odwróciłem jeszcze głowę i zaśmiałem się widząc tych dwóch idiotów tulących swoje pluszaki, klęcząc na ulicy. Boże, z kim ja żyję...
~Narrator
Ross siedział w swoim pokoju i brzdąkał na swojej gitarze. Lubił to robić, mógł wtedy spokojnie pomyśleć lub po prostu odstresować się. To zawsze mu pomagało. Często, jeszcze za nim wraz z rodzeństwem uznali, że przyda im się chwilowa przerwa w koncertowaniu, nagrywaniu piosenek, po powrocie do domu po jakimś męczącym dniu pełnym prób siadał na swoim łóżku, brał do rąk gitarę i grał jakieś zupełnie wymyślone przez siebie melodie. To pomagało odciąć mu się od całego otaczającego go świata. Wtedy znikały te wszystkie problemy, a on mógł się wyciszyć. Czasami dzięki temu udawało mu się nawet napisać jakąś piosenkę, ale żadnej nie pokazał nikomu. Pisał je w swoim notesie, a potem ukrywał go w miejscu, do którego nikt nie miał dostępu. Dzisiaj jednak nic nie pisał, grał tak po prostu, aby na chwilkę wyrzucić ze swojej głowy wszystkie zmartwienia. I robiłby to pewnie dłużej, gdyby nie telefon, który zaczął wibrować w kieszeni jego spodni. Wyjął go i spojrzał na ekran, na którym wyświetliło się imię Alexy. Zaskoczyło to chłopaka, bo mimo że wysyłał jej potem swój numer, nie spodziewał się, że zadzwoni. Postanowił jednak odebrać połączenie, więc przejechał palcem po dotykowym ekranie, a następnie przyłożył urządzenie do ucha i po chwili mógł usłyszeć głos brunetki.
- Ross? - zapytała.
- Tak - odparł krótko, podnosząc się z podłogi i odkładając swoją gitarę.
- Możemy się spotkać? Musimy poważnie porozmawiać - powiedziała, a jej głos był bardzo poważny.
- Jasne - odparł blondyn - tylko powiedz mi gdzie i kiedy.
- O siedemnastej, w parku na West Street (nie mam pojęcia czy taka ulica istnieje xd ~ od aut.) Pasuje ci?
- Mhm - mruknął - w takim razie do zobaczenia na miejscu, cześć - pożegnał się, a po krótkiej chwili usłyszał dźwięk oznaczający koniec połączenia. Włożył swojego Iphone'a z powrotem do kieszeni i zerknął na zegar elektroniczny stojący na komodzie, który wskazywał godzinę szesnastą czterdzieści. Od jego domu do umówionego na spotkanie miejsca miał około dziesięciu minut drogi, więc uznał, że pora już się zbierać. Zbiegł na dół, a tam zastał kompletną ciszę. W domu nie było zupełnie nikogo, ponieważ Rydel siłą zaciągnęła Rocky'ego i Ella na zakupy, a Riker wybył na spotkanie z jakąś koleżanką. Blondyn założył swoje czarne conversy i zamykając dokładnie drzwi, normalnym krokiem skierował się do parku. Cały czas myślał o czym Alexa chce z nim porozmawiać. Spodziewał się, że ta rozmowa będzie naprawdę poważna i bardzo go zastanawiało na jaki temat ona będzie. Na razie mógł się niestety tylko domyślać.
Doszedł do parku i usiadł na jednej ze stojących tam ławeczek, uważnie wypatrując brunetki. Ona zjawiła się po kilku krótkich chwilach. Usiadła obok chłopaka i spuściła głowę. Bała się tej rozmowy i zupełnie nie wiedziała jak ma ją zacząć. Nagle te wszystkie zdania, które układała sobie podczas drogi wyleciały z jej głowy. Teraz żałowała, że zgodziła się porozmawiać z blondynem jednak miała świadomość, że będzie ją czekała gorsza rozmowa, rozmowa z Laurą.
- O czym chciałaś porozmawiać? - Ross zapytał tym samym powodując, że Alexa podniosła na niego swój wzrok. Dziewczyna westchnęła i odparła:
- Powiem ci całą prawdę, Ross.
- Ale o czym? - zapytał ponownie będąc już trochę zdziwionym.
- Prawdę o tym dlaczego Lau udawała, że ciebie nie zna...
~~~~~~~~~~~~~
Hello żelki!
Witam Was z kolejnym rozdziałem, który mam nadzieję, że się Wam spodoba ^^
A teraz chciałabym napisać o dwóch sprawach. Pierwsza jest taka, że 10 sierpnia wyjeżdżam na tydzień do Kołobrzegu, a tam pewnie nie będę miała możliwości nic wstawić. Także rozdział 10 pojawi się z dwa tygodnie, czyli dokładnie 19 sierpnia. Poczekacie, prawda? C:
W drugiej sprawie chodzi o TB. Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze o tym pamięta, ale zdecydowałam, że jednak o tym napiszę. Jeśli dobrze kojarzę to mam chyba 3 nominacje i nie jestem pewna czy uda mi się na nie odpowiedzieć. Nie mam czasu napisać tych One Shotów i chyba to jest takim głównym powodem. Może uda mi się napisać chociaż jednego OS'a, ale nic nie obiecuję.
Odbiegając od tematu, co sądzicie o rozdziale? Wiem, wiem nie powinnam kończyć w takim momencie, ale tak się jakoś złożyło xd
Przy okazji jak Wam minął ten miesiąc wakacji? Jejciu, jak ten czas szybko leci, jeszcze 3 tygodnie i koniec wolnego :/
No nic, ja już lecę i do zobaczenia za dwa tygodnie, kochani! ^^
Bye! :3

środa, 29 lipca 2015

Rozdział 8 - "No cześć, braciszku!"

~Narrator
Ross przechadzał się uliczkami dzisiaj wyjątkowo pochmurnego Los Angeles. W tym mieście najczęściej było ciepło, ale w ten dzień pogoda jakoś nie dopisywała. Głowę blondyna wciąż zaprzątały myśli o Laurze. Nie mógł zapomnieć o tym wszystkim. Przyjaźń z brunetką była dla niego okropnie ważna i chciał ją naprawić, chciał, by było tak, jak dawniej, jak te trzy lata temu. Doskonale pamiętał dzień, w którym się poznali i w którym wszystko się zaczęło.
Pewien mały siedmioletni chłopiec uciekał wraz z dwójką swoich starszych braci i najlepszym przyjacielem przed swoją rozwścieczoną siostrą. Ale trudno jej się dziwić, że była zła. W końcu połowa jej ukochanych lalek miała poodrywane ręce i nogi lub poobcinane włosy. Gonitwa trwałaby jeszcze dużo dłużej, gdyby nie to, że najmłodszy z rodzeństwa blondyn o imieniu Ross wpadł na uroczą brunetkę, przez co dziewczynka wylądowała w znajdującym się akurat obok błocie. Cała jej biała sukienka, błękitne buty, brązowe włosy, a nawet i twarz były brudne. Gdy chłopcy i ich siostra zorientowali się, co zrobili szybko zawrócili i już po chwili byli obok wychodzącej z błota zdenerwowanej brunetki.
- Przepraszam za tych idiotów - Rydel zwróciła się do dziewczynki.
- Nic nie szkodzi - odparła uśmiechając się delikatnie, a przy tym posyłając wściekłe spojrzenie chłopcom.
- Jestem Rydel, ale dla przyjaciół Delly. Tam stoi Riker, Ross, Rocky i Ellington. A ty jak masz na imię?
- Ja jestem Laura, ale teraz chyba powinnam wrócić już do domu - westchnęła, spoglądając na swoje brudne ubrania.
- No co ty! Mieszkamy kilka kroków stąd. Przebierzesz się u nas, a potem odprowadzimy cię do domu - Delly spojrzała na Laurę błagalnie.
- No dobrze - przytaknęła. Blondynka złapała ją za rękę i zupełnie zapominając o swojej złości na braci, pociągnęła do domu. Wszyscy dotarli tam po krótkiej chwili. Rydel wytłumaczyła wszystko rodzicom, a oni bez problemu zgodzili się, więc dziewczyny szybkim krokiem ruszyły na górę. Wróciły stamtąd po około dwudziestu minutach i dołączyły do oglądających w telewizji jakąś bajkę chłopców. Nie minęła nawet jej połowa, a już każdy zajęty był rozmową. Opowiadali sobie o różnych rzeczach, poznawali się.
- Chyba powinnam już wracać do domu - zaczęła Laura - mama pewnie się martwi.
- Nie, zostań jeszcze chwilkę! - krzyknęli razem.
- Naprawdę, nie mogę - pokręciła głową.
- No dobrze - westchnęła Rydel - odprowadzimy cię. Rodzeństwo podniosło się z kanapy i zawiadamiając wcześniej rodziców wyszło z domu. Prowadzeni przez brunetkę, po dziesięciu minutach dotarli do jej miejsca zamieszkania. Pożegnali się z Laurą i ruszyli do swojego domu.
Od tamtego spotkania widywali się właściwie codziennie. Laura poznała ich jeszcze ze swoją siostrą Vanessą, a ich rodzice również zaprzyjaźnili się ze sobą. Czasami spędzali razem nawet święta. Ross bardzo chciał do tego wrócić, chciał odnowić swoją przyjaźń z brunetką. Żałował, że to wszystko tak się skończyło.
Rozmyślania blondyna przerwała przechodzące obok niego dziewczyna. Ross od razu ją rozpoznał. Zauważył, że siada na ławce, więc szybko do niej podbiegł.
- Ross, to znowu ty? - Alexa westchnęła, szukając czegoś w torebce. Widać było, że nie cieszyła się z jego widoku.
- Al, powiedz mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi, bo jakoś nie mam pewności, że to, co mówiłaś było prawdą - zaczął. Musiał mieć 100% pewność, że Laura tylko udawała, bo coraz częściej dopadały go co do tego wątpliwości.
- Ile razy mam ci to powtarzać? - zapytała, podnosząc swój znudzony wzrok na chłopaka - powiedziałam ci wtedy całą prawdę - dodała. Wciąż czuła się źle, okłamując Rossa, powinien znać prawdę, ale na razie brunetka nie potrafiła mu o tym powiedzieć, przecież chłopak załamałby się. Wiedziała, że i tak prędzej, czy później albo ona, albo Vanessa będą musiały wyznać mu jak i jego rodzeństwu prawdę. Najbardziej jednak bała się rozmowy z Laurą. Okłamywała ją tyle czasu i jej przyjaciółka na pewno będzie zła. Postanowiła, że jeszcze nie powie mu tego, co ukrywa. Może to dziwne, ale sama musiała przygotować się do rozmowy z blondynem.
- Po prostu chcę być pewny - odparł.
- Ross, daj spokój - powiedziała i już chciała odejść, ale chłopak zatrzymał ją ręką.
- Podasz mi chociaż swój numer? - zapytał.
- Niech ci będzie - westchnęła i niechętnie wzięła telefon Rossa, po czym zapisała mu w kontaktach swój numer. Podniosła się z ławki i zaczęła iść w swoją stronę. Chłopak również wstał i idąc powoli kierował się w stronę domu. Z jednej strony był już właściwie pewny, że Laura tylko udaje, a z drugiej coś odpowiadało mu, że coś tu jest nie tak. Teraz jednak starał się zignorować te myśli. Uznał, że za bardzo się tym przejmuje i dlatego ciągle coś mówi mu, że to wcale nie jest prawda.
Szybko dotarł do domu i padł na kanapę, sięgając po pilota chcąc włączyć telewizję. Nie zdążył tego jednak zrobić, bo do salonu weszła uśmiechnięta od ucha do ucha Rydel.
- No cześć, braciszku! - pomachała mu dłonią przed twarzą.
- Dobra, do rzeczy Dells - spojrzał na nią ze znudzoną miną. Jeśli jego siostra tak miło się z nim wita to znaczy, że coś chce.
- No bo... - zaczęła - wybieram się z Maią na zakupy i potrzebujemy kogoś do noszenia naszych toreb - posłała mu niewinny uśmiech. Chłopak od razu zaprzeczył, kręcąc głową. Zgodzenie się na to, wiązało się z co najmniej pięciogodzinnym łażeniem z dziewczynami po sklepach, a on nie miał na to najmniejszej ochoty.
- No proszę, Rossy - powiedziała błagalnym tonem, składając przy tym ręce jak do modlitwy.
- Nie - powiedział stanowczo.
- Okay - westchnęła i prawie się poddała, ale nagle wpadła na pewien pomysł - jeśli się zgodzisz wezmę twoją kolej sprzątania domu - ta propozycja była naprawdę kusząca, więc po około piętnastu minutach rozważania wszystkich za i przeciw Ross, choć jeszcze nie zbyt chętnie przystał na propozycję swojej siostry. Ta klasnęła z radości, po czym pisnęła powodując tym samym, że blondyn musiał zakryć uszy, by nie ogłuchnąć. Ryd wystrzeliła z pokoju, a po krótkiej chwili stała już i pośpieszała blondyna mówiąc, że Maia już czeka, i żeby szybciej zakładał te swoje buty. Tak, dla blondyna zapowiadało się bardzo długie popołudnie.
~Laura
- Lau, widziałaś gdzieś mój scenariusz!? - z dołu dobiegł mnie głos Vanesy. Nie rozumiałam czemu tak bardzo się śpieszy. Zaczynała dopiero za godzinę, a zachowywała się jakby była już spóźniona. Zeszłam na dół i rozejrzałam się dokładnie. Gdy zobaczyłam, że scenariusz Van leży centralnie obok schodów na niewielkiej komodzie walnęłam się mentalnie dłonią w czoło. Przecież przechodziła już dzisiaj koło niego z dziesięć razy wchodząc na górę i schodząc, a go nie zauważyła. Przekręciłam oczami, po czym wzięłam do rąk plik kartek i zaniosłam ten przedmiot przeglądającej swoją torebkę dziewczynie.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła! - krzyknęła i przytuliła mnie, gdy podałam jej scenariusz.
- Pewnie rozpaczałabyś teraz, bo nie mogłabyś znaleźć swojej zguby - zaśmiałam się - A swoją drogą czemu wychodzisz tak wcześnie?
- A nie wiem, tak sobie - odparła - zawsze docierałam tak na styk, a teraz chciałabym być trochę wcześniej - dodała, wkładając kilka drobiazgów do torebki.
- Skoro masz trochę więcej czasu przed wyjściem, to.możemy porozmawiać? - zapytałam.
- Nie teraz, Lau. Wieczorem - posłała mi delikatny uśmiech.
- Proszę, to dla mnie ważne.
- Dobrze, niech będzie - westchnęła i obie poszłyśmy do salonu.
- Więc... - zaczęłam niepewnie - wczoraj do kawiarni przyszedł ten sam blondyn, o którym ci kiedyś mówiłam... wtedy, gdy tak wybiegłaś z domu...
- Wiem o co chodzi - powiedziała szybko i znowu stała się taka poddenerwowana. Dopiero teraz zauważyłam, że gdy tylko zaczynałam temat tego chłopaka ona zaczynała się denerwować. To naprawdę było coraz bardziej dziwne.
- Domyślam się, że wiesz coś o nim. Proszę, Van, powiedz mi o co tu chodzi - spojrzałam na nią prosząco.
- Ehh... Laura, powiedziałam ci już naprawdę wszystko - westchnęła, jednak ja czułam, że to, co mówiła nie było prawdą - skończmy już ten temat, dobrze? - dodała.
- Dobrze - mruknęłam. Dzisiaj już nic z niej nie wyciągnę. Ale muszę dowiedzieć się tej prawdy, bo moja ciekawość nie da mi spokoju.
- Zbieram się już - usłyszałam głos mojej siostry dobiegający z przedpokoju. Jak ona tam się tak szybko znalazła? Dobra, nie ważne, znowu się zamyśliłam.
- Pa! - pożegnała mnie i wyszła z domu. Przekręciłam drzwi i podreptałam po schodach do mojego pokoju, by przygotować się do pracy.
~Vanessa
Znowu musiałam okłamać Lau. Wiem, że to, co robię jest zła, że ona powinna znać prawdę, ale jak ja mam jej to teraz powiedzieć? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Coraz częściej jednak dochodzę do wniosku, że to już czas, aby wszyscy dowiedzieli się co ukrywamy. Tak chyba będzie najlepiej. Ehh... nie rozumiem już siebie i swoich myśli. Raz uznaję, że trzeba już wszystko wyjawić, a drugi raz, że jeszcze nie jest na to czas.
Całą drogę do pracy myślałam tylko i wyłącznie o tym i w końcu zdecydowałam; ja i Alexa musimy wyznać prawdę. Wiem, że nie będzie to proste zadanie, ale powinnyśmy to zrobić. Wciąż mam żal do Lynchów o to wszystko, ale oni jednak powinni znać prawdę. Nim weszłam do budynku, w którym pracowałam, wysłałam jeszcze Alexie, abyśmy spotkały się dzisiaj, o szesnastej pod jej blokiem. Przeszłam przez drzwi i ruszyłam na plan. Teraz muszę postarać się skupić na pracy.
~Maia
Zmęczona usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zabrałam się za rozpakowanie toreb z ubraniami. Rydel potrafi wymęczyć na tych zakupach każdego. Teraz to najbardziej współczuję Rossowi, bo biedaczek musiał nosić te nasze zakupy, a znając Delly pewnie i tak karze mu sprzątać dom. Podniosłam z podłogi ostatnią torbę, z której wyjęłam dwie pary spodni i tak samo jak resztę ubrań włożyłam je do szafy. Po ogarnięciu mniej więcej mojego pokoju udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do picia. Nalałam do szklanki soku jabłkowego i przyłożyłam ją do ust, rozkoszując się smakiem mojego ulubionego napoju. Gdy wypiłam już wszystko, w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Szybkim krokiem powędrowałam do nich, by zobaczyć kto za nimi stał. Pociągnęłam za klamkę, a na widok osoby stojącej przede mną zamarłam. Skąd on do cholery jasnej znał mój adres?!
Już chciałam zamknąć drzwi jednak mój "kochany" braciszek był szybszy i zatrzymał je nogą.
- Czego tu chcesz i w ogóle skąd znasz mój adres?! - warknęłam wściekła.
- Chciałem pogadać, a adres znam, bo ciebie śledziłem - odpowiedział spokojnym tonem. Musiał mnie jeszcze śledzić?! No po prostu super!
- Teraz nagle chcesz rozmawiać?! Chyba nie mamy o czym - Mais uspokój się, nie warto tracić na niego nerwów. Wdech i wydech, wdech i wydech.
- Proszę, chciałem przeprosić.
- I co? Zrobisz to, a potem znowu wrócisz do ojca? - teraz mój ton był bardzo chłodny, chyba aż za bardzo.
- Nie mam zamiaru już tam wracać. Właśnie dlatego tu jestem.
- Ash, ja... ja muszę sobie to wszystko przemyśleć - westchnęłam - daj mi trochę czasu - dodałam. Chłopak kiwną tylko głową i tak po prostu odszedł bez słowa. Podeszłam do blatu w kuchni i położyłam na nim swoje dłonie podpierając się na nich. Może nie powinnam tak od razu dawać mu nadziei, że mu wybaczę? Może powinnam jeszcze z tym poczekać? Nie wiem. Teraz muszę sobie to wszystko dokładnie przemyśleć.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hello  żelki!
Witam Was z 8 rozdziałem! Wiem, że krótki i w ogóle, ale już następnym rozdziale rozkręci się akcja, a w 10 to już będzie pewnie o wiele ciekawiej xd
Miałam siedzie cicho, ehh... trudno xd
Jeszcze tyle dni do 9 sierpnia, a ja już chcę mieć płytę R5 ;/
Dziękuję wszystkim osóbkom za komentowanie ^^
Ta notka też będzie krótka, bo już nie mam pojęcia co mogłabym napisać.
Do napisania, kochani!
Bye :3

Disney Disney Channel animated GIF

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 7 - "Rydel, błagam! Tylko nie to!"

~ Rydel
Ciepłe promienie słoneczne powoli wdzierały się do mojego pokoju przez niezasłonięte okno. W tym momencie skarciłam się w myślach, że znowu zapomniałam zasunąć roletę. Jęknęłam cicho, gdy wpadające światło zaczęło razić mnie w oczy i nakrywając się kołdrą pod sam czubek głowy, przekręciłam się na drugi bok. Dzięki temu pewnie spałabym sobie jeszcze dłużej, ale tym razem to mój ukochany budzik mi na to nie pozwolił. Westchnęłam i leniwie opuściłam swoje wygodne łóżko, do którego z ogromną chęcią bym teraz wróciła. Swoje kroki skierowałam do dość dużej szafy, z której po około dwudziestominutowym namyśle wybrałam jasnobłękitną spódniczkę i białą koszulkę, po czym weszłam do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności i założyłam na siebie wybrany komplet. Uznałam, że włosy pozostawię rozpuszczone. Szybko zbiegłam na dół po drewnianych schodach, wcześniej przeglądając się jeszcze raz w lustrze. W salonie zastałam całkowitą ciszę. O Boże! Jak ja ją uwielbiam! No bo w sumie, to nie oszukujmy się, w tym domu jest ona bardzo rzadką rzeczą. Nie główkowałam nad tym, co robią chłopcy. Byłam głodna, więc czym prędzej pognałam do lodówki i otworzyłam ją lecz niestety, świeciła ona pustkami. Nie było w niej nic, dosłownie. Westchnęłam, zdając sobie sprawę, że trzeba wybrać się na zakupy, z czego nie byłam zbyt zadowolona. Nie to, że nie lubię zakupów, ale zdecydowanie jestem typem osoby, która woli kupować ubrania niż produkty spożywcze. Wzięłam jakiś niewielki skrawek papieru, na którym napisałam, że wybrałam się do sklepu. Przyczepiłam go magnesem do lodówki i ruszyłam do mojego pokoju po portfel i telefon, a następnie powędrowałam do przedpokoju, gdzie po znalezieniu mojej torebki wrzuciłam do niej dwa wcześniej wymienione przedmioty oraz kilka innych drobiazgów. Starannie zamknęłam drzwi i skierowałam się do mojego srebrnego samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam.
Droga nie trwała długo, bo po około dziesięciu minutach dotarłam do supermarketu. Zaparkowałam auto i udałam się do drzwi wejściowych. Wszędzie było naprawdę tłoczno. Gdzie się obejrzałeś, dostrzegałeś mnóstwo ludzi spacerujących z wózkami po poszczególnych alejkach. Ja również wzięłam koszyk, a w głowie zaczęłam układać sobie, co mam kupić. Najpierw poszłam po nabiał, potem po owoce i warzywa, a następnie po pieczywo oraz resztę innych produktów. Ostatnie były słodycze. Ell i Rocky chyba cały dzień jęczeliby, że nie ma nic słodkiego. Powoli, od góry do dołu przeglądałam półki w poszukiwaniu żelków czy czegoś innego. Nagle mój wzrok przykuła szczupła brunetka przechodząca dość blisko mnie. Byłam prawie pewna, że była to Vanessa. Co prawda nie widziałam jej trzy lata, ale potrafiłam ją jeszcze rozpoznać. Około dwóch tygodni po naszym wyjeździe rozmawiałyśmy tylko przez telefon, a potem nasz kontakt urwał się. Żałuję, że na to pozwoliłam. Cały czas poświęciłam zespołowi, przez co kompletnie zapomniałam o przyjaciółkach, które tam w Los Angeles, czekały na jakikolwiek znak życia od nas. Gdy dzwoniły zazwyczaj musiałam odrzucać połączenie, bo akurat trwała próba lub mieliśmy nagrywać jakąś piosenkę. A potem zapominałam oddzwonić. Cieszę się z tego, że staliśmy się tacy popularni, ale zawsze, przez czas naszej nieobecności brakowało mi spędzania czasu z Laurą i Vanessą. Przyjrzałam się jeszcze raz dziewczynie, która teraz stała do mnie tyłem. Najwyraźniej w ogóle mnie nie zauważyła. Siostry Marano znałam od dziecka dlatego tylko niewielkie wątpliwości, że to mogła nie być ona zaprzątały moją głowę. Chciałam do niej podejść. Wiem, że może nie był to najlepszy pomysł po tym jak się ostatnio zachowywałam, ale musiałam z nią chociaż porozmawiać. Jednak jak na złość zadzwonił mój telefon, a dziewczyna słysząc dźwięk, odwróciła się tym samym mnie zauważając. Tak, teraz byłam już pewna, że to była Van. Widząc mnie stała się jakoś dziwnie zdenerwowana, uśmiechnęłam się do niej lekko, ale ona nie odwzajemniła tego gestu tylko szybko odwróciła się i odeszła. Westchnęłam cicho i przypomniałam sobie o dzwoniącym w mojej torebce telefonie. Wyjęłam urządzenie, a następnie przejechałem palcem po dotykowym ekranie, odbierając połączenie.
- Rydel! Boże, jak dobrze, że odebrałaś! - usłyszałam krzyk Rikera.
- Co się stało? - zapytałam, kierując się do kasy.
- Rocky i Ell biegają za Rossem z moją nową gitarą w ręku, bo dowiedzieli się, że wczoraj ukrył przed nimi żelki - on chyba również biegł za chłopakami, ponieważ słychać było jak dyszał.
- Ech... zaraz będę - powiedziałam, podając kasjerce kilka banknotów i zabierając reklamówki z zakupami.
- Pośpiesz się! - po tym zdaniu słychać już było sygnał oznaczający koniec połączenia. Schowałam telefon z powrotem do torby, a gdy dotarłam do mojego auta, zakupy włożyłam do bagażnika. W szybkim tempie znalazłam się pod domem gdzie słychać już było krzyki dziewczynki z horroru, które najprawdopodobniej należały do Rossa. Wkroczyłam do akcji, i gdy tylko dwójka brunetów przebiegła obok mnie sprawnym ruchem wyrwałam im gitarę. Chłopcy stanęli zdezorientowani, a swój wzrok skierowali na mnie.
- No co? - zapytałam obojętnie, wzruszając ramionami. Spotkanie Van trochę popsuło mi humor. Mimo, że cieszyłam się z tego, to jednak byłam trochę przygnębiona, że nie mogłam z nią porozmawiać. Zerknęłam na Rossa, którego starał się dogonić i zatrzymać Riker, bo chłopak wciąż myślał, że nasz Rockliff go goni oraz na dwójkę brunetów uważnie mi się przyglądających.
- Nie będziesz nas gonić, czy coś w tym stylu? - zapytał Rocky.
- Nie po prostu znowu macie szlaban na żelki - odparłam.
- Co?! - krzyknął Ell. - Rydel, błagam! Tylko nie to!
- No niestety - mruknęłam wymijająco. Podeszłam do samochodu i wyjęłam z niego kilka reklamówek, po czym udałam się do domu. Spojrzałam na zegarek na ścianie, który wskazywał godzinę jedenastą. Trzeba przyznać, wyrobiłam się w całkiem niezłym czasie. Rozpakowałam torby i zrobiłam sobie śniadanie, bo naprawdę byłam bardzo głodna. Do szklanki wlałam jeszcze soku pomarańczowego, a potem zaniosłam przygotowany posiłek do salonu i postawiłam na stoliku obok kanapy. Rodzice znowu wybyli gdzieś ze swoimi znajomymi. Nie mam im tego za złe, bo nam też poświęcają sporo czasu, a jutro wracają już do Nowego Jorku, więc chcą się z nimi pożegnać. Myślami wróciłam do sytuacji z supermarketu. Musiałam jakoś znaleźć Lau lub Van i z nimi porozmawiać. Może udałoby mi się odnowić nasze relacje? Nie wiem, ale bardzo bym tego chciała.

~ Ross
Gdy wreszcie się uspokoiłem i przestałem biec, po tym jak przez prawie pół godziny gonili mnie Rocky i Ellington szybko poleciałem przebrać się i wziąć prysznic. Gdyby nie to, że Rik zadzwonił do Dells pewnie już dawno zostałbym zakopany kilka metrów pod ziemią. Ja rozumiem, Rock i Ell kochają żelki ponad życie i zrobiliby dla nich wszystko, ale no błagam, przecież nawet nie otworzyłem opakowania, a oni jak dowiedzieli się, że to ja je schowałem, chcieli mnie rozszarpać. Chyba naprawdę powinienem namówić Rydel, by wysłała ich na odwyk. Chociaż nie do końca jestem pewny czy istnieje takie coś jak "Ośrodek leczenia uzależnień od żelków i słodyczy", ponieważ to przydałoby im się najbardziej. Kończąc moje przemyślenia, jak torpeda wpadłem do mojego pokoju, wziąłem czyste ubrania, po czym pobiegłem do łazienki. Po niecałych dziesięciu minutach byłem już w pełni gotowy. Dowiedziałem się, że w kawiarni, w której pracuje teraz Laura są już tylko dwie kelnerki i obie pracują na zmianę, a akurat dzisiaj Lau kończy o godzinie czternastej. Zbiegłem na dół i normalnie pewnie śmiałbym się jak opętany widząc, jak mój brat i przyjaciel siedzą grzecznie na krzesłach słuchając Rikera, który właśnie prawił im kazanie o tym, że zachowali się bardzo źle. Blondyn częściej zachowywał się podobnie do dwójki brunetów, ale czasami zdarzały mu się, tak przez nas nazwane "napady odpowiedzialności", a to właśnie był jeden z nich. Tym razem nie zwróciłem na to wszystko większej uwagi i wybiegłem z domu. Nie minęło dużo czasu, a już byłem pod kawiarnią. Przekroczyłem próg drzwi i wzrokiem odnalazłem średniej wielkości ladę. Dzisiaj nie było tu dużego ruchu. Przy stolikach siedziało tylko kilku ludzi. Laura siedziała na obrotowym krześle podobnym do tych, w niektórych klubach i czytała książkę, której tytułu nie potrafiłem odczytać. Najwyraźniej korzystała z okazji, że chwilowo nikt nie chciał niczego zamówić. Podszedłem do dziewczyny i przywitałem się:
- Hej - brunetka uniosła na mnie swoje zdziwione tęczówki, odrywając się od lektury.
- Um... cześć?
- Chciałem pogadać... - powiedziałem niepewnie.
- Ale o czym? Przecież my się nawet nie znamy. - kurczę, czy naprawdę to całe udawanie sprawia jej taką przyjemność?
- Jak to się nie znamy? Ja jestem Ross Lynch, a ty Laura Marano.
- Czekaj, pamiętam cię. Byłeś tu niedawno i pytałeś o adres cukierni "Heaven". Już wtedy zachowywałeś się jakoś tak dziwnie - powiedziała. - W każdym razie i tak widzę cię drugi raz w życiu. - dodała, bacznie mi się przyglądając
- Możesz wreszcie przestać udawać? - westchnąłem zirytowany.
- Ale co miałabym udawać? Naprawdę znam teraz tylko twoje imię, nic więcej o tobie nie wiem.
- Możesz skończyć tą swoją durną gierkę? Nie możemy porozmawiać jak normalni ludzie? - zapytałem zdenerwowany. - Rozumiem, że jesteś na mnie zła, ale proszę, chociaż chwilę.
- Człowieku! - podniosła już trochę głos. - Ile razy mam powtarzać, że cię nie znam? Że wiem tylko jak się nazywasz? Uważasz, że możesz tak po prostu podejść do jakiejś przypadkowej dziewczyny i wciskać jej rzeczy, o których zupełnie nie ma pojęcia? - lekko się uspokoiła. - Może powiedz mi tylko, że ta cała akcja to wymysł twoich kumpli i najlepiej idź sobie. - Laura zignorowała mnie i wyjęła spod lady płyn do mycia różnych powierzchni oraz szmatkę i odeszła ode mnie chcąc wytrzeć wolne stoliki. Nie ukrywam, byłem zdezorientowany jej zachowaniem. Lau nigdy nie potrafiła tak dobrze kłamać, zawsze, gdy tylko ją znałeś, można to było po niej poznać. Najczęściej bawiła się palcami, końcówkami ubrań, mrugała dość szybko lub szybciej oddychała. Teraz wyglądało to jakby mówiła prawdę. Może wcale nie kłamała? Może coś się stało podczas mojej nieobecności? Stop, Ross, nie możesz tak myśleć. Przez te trzy lata Laura wydoroślała i dlatego lepiej opanowała umiejętność niemówienia prawdy. Jednak coś podpowiadało mi, że to wcale nie było kłamstwem. Musiałem ponownie spotkać się z Alexą i jeśli mi się uda to wyciągnąć wszystko, co wie. Inaczej będę musiał dowiedzieć się prawdy sam, co raczej proste nie będzie.
~Laura
Gdy upewniłam się, że ten cały Ross już wyszedł, westchnęłam. Naprawdę, ta cała sytuacja była coraz dziwniejsza. Chłopak, który myśli, że kiedyś się znaliśmy, Vanessa nie mówiąca mi całej prawdy... O co w tym wszystkim chodzi? Czy to jakiś cholerny żart z ich strony? Już całkowicie się w tym pogubiłam. Zupełnie nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Przeczuwałam, że Van zna całą prawdę i musiałam się jakoś wszystkiego dowiedzieć. Po prostu musiałam.
Wycierając ostatni stolik, zerknęłam na zegarek. Wskazywał dwunastą pięćdziesiąt, a do końca zmiany miałam jeszcze ponad godzinę. Wróciłam za ladę, ponieważ właśnie podszedł do niej klient. Przyjęłam jego zamówienie, a po krótkiej chwili zaniosłam je do stolika, przy którym siedział. Przez cały czas nie mogłam się skupić. Myślałam tylko o tym chłopaku. Na szczęście moja szefowa ma dzisiaj wolne, więc nie musiałam martwić się, że usłyszy rozmowę z tym blondynem, i że zobaczy jaka jestem roztargniona.
Gdy wybiła godzina czternasta wreszcie mogłam udać się do domu. Lubiłam tą pracę, ale dzisiaj po prostu nie miałam humoru. Rozpuściłam związane w kucyka włosy, zdjęłam fartuch, który noszą tu kelnerki. Włożyłam go do szafki, zabrałam swoją torebkę i witając się z Chloe, wyszłam z kawiarni idąc spacerkiem w stronę domu. Dzisiejsza pogoda również była bardzo ładna, ale w końcu mamy lato. Słońce świeciło dość mocno jednak nie przeszkadzało mi to tak bardzo. Po dwudziestu minutach dotarłam do mojego miejsca zamieszkania. Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Vanessy jeszcze nie było, bo z planu miała wrócić o dziewiętnastej. Nie zdążyłam nawet otworzyć lodówki, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko do nich podeszłam i je otworzyłam. W ogóle nie spodziewałam się osoby, która za nimi stała. Spojrzałam zaskoczona na stojącego przede mną chłopaka. Te same jasnobrązowe włosy i jak zwykle podarte na kolanach rurki. Cały Ashton.
- Co tu robisz? - zapytałam obojętnie. Jakoś nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Chciałem pogadać - odparł.
Cholera, co im się dzisiaj wzięło na to rozmawianie? Najpierw ten Ross, teraz Ashton. Po tym wszystkim naprawdę nie chcę z nim gadać.
- Nie uważasz, że nie mamy już o czym? - zapytałam chłodno.
- Lau, proszę...
- Nie Ash. Wyjaśniliśmy sobie już wszystko - powiedziałam stanowczo. - Przepraszam, ale jestem teraz zajęta - dodałam i zamknęłam mu drzwi przed nosem. Może nie zachowałam się najlepiej w stosunku do niego, ale jeszcze nie wybaczyłam mu tego, co mi zrobił. Potrzebowałam więcej czasu. Może kiedyś uda mi się to zrobić? Nie wiem, czas pokaże. Na razie musiałam dowiedzieć się, co ukrywa przede mną Van i to, na chwilę obecną było dla mnie najważniejsze.
~~~~~~~~~~~~~
Hello żelki!
Jestem totalnie załamana :/ W tamten piątek miałam kupować bilety na koncert R5, a tu bum i już się wyprzedały ;-; Podobno można będzie kupić przed koncertem, ale rodzice powiedzieli, że nie będę mogła, bo będą droższe. Teraz pozostaje mi tylko nadzieja, że przyjadą za rok i bilety nie będą kosztowały np. z 150 zł. Ja to zawsze mam takiego pecha ;-;
Koniec mojego narzekania, muszę jakoś przeżyć, chociaż pewnie najgorzej będzie tego 30 września... Pewnie spędzę ten dzień, a właściwie popołudnie, bo przecież będzie już szkoła, czytając ff i słuchając piosenek R5 :')
Kto już słyszał, że All Night ma aż milion wyświetleń? Jestem z nich cholernie dumna C; Cieszę się, że stają się coraz bardziej popularni ^^
A co do rozdziału to tak wiem, że nie jest on najlepszy, i że jest krótki, ale pisałam go na telefonie i wydawał się być o wiele dłuższy xd
No nic, mam nadzieję, że teraz nie będą już takie krótkie, bo (powtarzam to już chyba z trzeci raz xd) akcja niedługo się rozkręci.
Przy okazji ogromnie Wam dziękuję za siedmiu obserwatorów! Może to nie jest jakaś nie wiadomo jak wielka liczba, a jednak strasznie się cieszę ^^
Prosiłabym tylko, aby więcej osób komentowało, bo to naprawdę motywuje :D
A natomiast jeśli chodzi o GG to z tym mam mały problem, bo raczej chciałam korzystać z niego na telefonie, bo do niego mam większy dostęp, ale nie ściągnę tej aplikacji mając 20 MB pamięci :') Także muszę sobie kupić kartę pamięci i jak coś to Was powiadomię xd
Okay, kończę i do napisania!
Bye! :3




created by Violette