środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 9 - "Powiem ci całą prawdę, Ross"

Notka na dole! :3
Rozdział dedykuję Sashy, Innej Inaczej, cassidy R5, EmiDemi Raura oraz Karci Lynch ^^
~Vanessa
Ten dzień na planie strasznie mi się dłużył. Tak naprawdę to nie zrobiliśmy nic nowego, bo w kółko powtarzaliśmy tą samą scenę. Reżyser wciąż mówił, że się nie przykładamy, że wszystko musi być idealnie, perfekcyjnie. Może i nie jestem jakimś nie wiadomo jakim ekspertem, ale według mnie wszyscy graliśmy dobrze. Jednak nasz wiecznie naburmuszony szef, bo mogę go tak nazwać, denerwował się nawet przy najmniejszej pomyłce i kazał wszystko powtarzać. Gdy na zegarku w końcu wybiła godzina piętnasta trzydzieści informująca mnie o dzisiejszym końcu pracy, pożegnałam się z paroma osobami z planu i zabierając swoje rzeczy jak najszybciej opuściłam budynek, gdyż dzisiaj nie nagrywaliśmy w terenie. Podeszłam na pobliski przystanek autobusowy i zerknęłam na zegarek znajdujący się na moim prawym nadgarstku dokładnie sprawdzając godzinę, a następnie przeniosłam wzrok na listę autobusów i odszukałam numer, który dowiezie mnie pod blok Alexy. Sprawdziłam jeszcze czy taki autobus kursuje o tej porze i na moje nieszczęście ostatni odjechał pięć minut temu, a następny będzie dopiero za godzinę. Westchnęłam i usiadłam na długiej, czerwonej ławeczce. Tak, chyba czas wreszcie kupić samochód. Mam prawo jazdy, a odkąd popsułam moje pierwsze auto, nie miałam już żadnego innego. Ciągle odkładałam kupno nowego pojazdu i jakoś nie mogłam się do tego zabrać. A teraz naprawdę przydałby mi się samochód, bo nie mam już ochoty wiecznie tłuc się wszędzie tymi autobusami. Myślałam chwilkę i jedynym rozwiązaniem mojego dotychczasowego problemu, którym było dojechanie na czas do Alexy okazała się taksówka. Upewniłam się jeszcze, że wzięłam z domu jakieś pieniądze, po czym wyjęłam telefon i zamówiłam taksówkę. Nie musiałam na nią długo czekać, ponieważ przyjechała po upływie około sześciu - siedmiu minut. Wsiadłam do żółtego auta i podałam kierowcy adres, pod który chciałabym, aby mnie zawiózł. Mężczyzna siedzący za kierownicą na moje oko był po pięćdziesiątce o czym świadczyły siwe już, w niektórych miejscach włosy oraz dość mocno widoczne zmarszczki na czole. Ubrany był w kraciastą koszulę i zwykłe dżinsy, na nosie natomiast widniały okulary z czarnymi oprawkami. Sprawiał wrażenie miłego jednak nie zbyt chętnego do jakiejkolwiek rozmowy. Aby dotrzeć do brunetki musieliśmy przejechać przez sam środek Los Angeles. Chciałam jak najszybciej dotrzeć na umówione spotkanie, ale o tej godzinie było to praktycznie niemożliwe, bo wszędzie były już korki. Staliśmy w nich ponad pół godziny, więc wszystkie moje wcześniejsze zapewnienia Al, że będę na czas, niestety nie sprawdziły się. Wiem jak bardzo brunetka nie lubi spóźnialstwa (chociaż sama robi to właściwie zawsze) ale tym razem to nie była moja wina tylko tego, że akurat teraz tyle osób wyjeżdża na ulice LA wracając z pracy, ze szkół czy z jakiś innych miejsc. Czasami zastanawiam się czemu nie mogłam urodzić się ze skrzydłami dzięki którym potrafiłabym latać. Wtedy moim jedynym problemem byłoby uważanie na latające koło mnie ptaki, które po zderzeniu się ze mną prawdopodobnie spadałyby z hukiem na ziemię. A ja patrzyłabym sobie z góry na tych wszystkich zdenerwowanych ludzi stojących w korkach. Może i zachowuję się teraz jak egoistka, ale chyba każdy czasem tak ma, nie? Moje jakże ważne rozmyślania przerwało zatrzymanie się samochodu przed dużym wieżowcem. Wyciągnęłam z torebki kilka banknotów, po czym podałam je kierowcy. Wychodząc uśmiechnęłam się lekko do mężczyzny i mówiąc ciche ''do widzenia'' podeszłam do zauważonej wcześniej, stojącej pod klatką dziewczyny. Miała na sobie zwiewną szarą koszulę i białe szorty. Na jej nogach swoje miejsce znalazły zwykłe białe conversy, a włosy upięła w luźnego kucyka. Byłam spóźniona tylko piętnaście minut, a to wcale, przynajmniej według mnie, nie było dużo czasu. Dopiero, gdy byłam zaledwie kilka metrów od osoby, z którą się umówiłam przypomniałam sobie na jak ważny temat będziemy musiały porozmawiać. Już w drodze powinnam układać jakieś sensowne zdania do powiedzenia, ale nie, ja wtedy musiałam myśleć jak dobrze byłoby posiadać umiejętność latania. Po raz kolejny coś, a tym razem ktoś wyrwał mnie z zamyślenia, a był to nie kto inny jak Alexa.
- Mogłabym się teraz na ciebie wściec, bo spóźniłaś się piętnaście minut, ale nie mam na to siły, bo ta pogoda mnie wykańcza - powiedziała, wachlując się dłonią. Tak, to prawda, dzisiejsza pogoda była naprawdę upalna. Jeszcze rano zanosiło się na deszcz, a potem wszystkie chmury odpłynęły, a temperatura znacznie się podniosła.
- Fakt, dzisiaj jest naprawdę gorąco - potwierdziłam.
- A więc, czemu chciałaś się spotkać? Przez telefon brzmiałaś dość poważnie.
- Chodzi o to, że... - westchnęłam - myślałam dużo nad tym wszystkim i doszłam do wniosku, że powinnyśmy już wyznać całą prawdę - dodałam, spoglądając na dziewczynę.
- Ja też tak uważam. Źle się czuję okłamując Rossa.
- To co? Pora wyznać prawdę - westchnęłam ponownie, przeczesując dłonią włosy. Czułam się dokładnie tak samo jak Alexa kłamiąc Laurze prosto w oczy, że nie znam nikogo takiego jak Ross Lynch, a tak naprawdę znam go bardzo dobrze. W końcu przyjaźniliśmy prawie siedem lat.
- Mogę powiedzieć wszystko Rossowi - zaoferowała - a później obie porozmawiamy z Lau, co nie będzie takie łatwe - musiałam się z nią zgodzić. Rozmowa z moją siostrą nie będzie należała do prostych. Tyle czasu ją okłamywałyśmy i na pewno jeśli się o tym dowie nie będzie zadowolona. Zresztą, pewnie nikt na jej miejscu, by nie był. Najpierw po długim pobycie w szpitalu i utracie pamięci dowiaduje się, że zostały jej tylko dwie osoby, a potem, po prawie dwóch latach wychodzi na jaw, że miała jeszcze czwórkę przyjaciół. Nie chciałam, by Lau znała prawdę, bo jeśli przypomniałaby sobie wszystko znowu by cierpiała, a ja po prostu nie mogłabym na to znowu patrzeć. Jednak dalsze ukrywanie wszystkiego nie miałoby sensu. Prędzej czy później wszystko wyszłoby na jaw tym bardziej, że Lau zaczyna coś podejrzewać.
- Dziękuję - posłałam brunetce delikatny uśmiech.
- Nie ma za co, Van. Zawsze możesz na mnie liczyć - odwzajemniła gest - A teraz dasz się wyciągnąć na jakieś lody? - zapytała.
- Pewnie - odparłam i obie udałyśmy się w stronę najbliższej lodziarni. Chwila odpoczynku od tego wszystkiego bardzo mi się przyda, bo kolejne dni będą naprawdę ciężkie. Cieszyłam się, że Al chce mi pomóc i nie zostawiłam mnie z tym samej, chociaż już na początku mogła odmówić.
~Laura
Kolejny dzień w pracy nie mogłam się na niczym skupić. Nie mogę wybić sobie z głowy tej sprawy z tym całym Rossem. No bo kurczę, najpierw wszystko jest w porządku, Van jest szczęśliwa, a gdy tylko zacznę temat tego chłopaka staje się zdenerwowana i szybko kończy ten temat. Czuję, że coś przede mną ukrywa, ale naprawdę nie mam pojęcia co.
Może kiedyś znałam tego blondyna? Nie, to niemożliwe. Przecież Alexa i Vanessa powiedziałyby mi o tym. Ugh... zdecydowanie za dużo o tym myślę. Muszę odciąć się od tego chociaż na chwilkę i chyba dobrym pomysłem byłoby przeczytanie jakiejś książki. Z tego co wiem od mojej siostry to zawsze lubiłam czytać, a podobno ostatni raz robiłam to przed moją utratą pamięci czyli jakieś półtora roku temu. No, minęło dość sporo czasu. A więc trzeba wziąć się za jakąś książkę. Zdjęłam swoje balerinki, gdyż przed dosłownie chwilą weszłam do domu, odłożyłam swoją niewielką skórzaną torebkę i szybko podreptałam po schodach na strych, by znaleźć jakąś ciekawą lekturę. Sama nie wiem czemu jeszcze nie przeniosłyśmy większości rzeczy do swoich lub innych pokoi, chociaż od przeprowadzki minęło już dość sporo czasu. Tak jakoś się złożyło.
Przekroczyłam próg starych, drewnianych drzwi i znalazłam się w mocno zakurzonym pomieszczeniu. Na szczęście było ono dość dobrze oświetlone, gdyż promienie słoneczne wpadały do niego przez odsłonięte okno. Wszędzie poustawianych było mnóstwo kartonów, czekających, by ktoś w końcu do nich zajrzał. Podeszłam do pierwszego lepszego, który stał najbliżej mnie. Były tam różne bibeloty, które w ogóle mnie nie interesowały, więc otworzyłam kolejne pudełko. Było tam mnóstwo zdjęć. Wzięłam jedne z nich do rąk i opuszkami palców przetarłam je, by pozbyć się kurzu. Przedstawiało ono mnie, Vanessę i naszych rodziców uśmiechniętych od ucha do ucha. Żałuję, że nie pamiętam żadnej wspólnie spędzonej chwili z moimi rodzicami. Fakt, Van dużo mi o tym wszystkim opowiadała, ale to nie to samo. To przygnębiające, że do pewnego czasu nie znałam nawet ich imion. Utrata pamięci jest okropna, zarówno dla ciebie, jak i dla twoich bliskich. Mówiąc, że ich nie znasz, nie wiesz kim oni są tak naprawdę, nawet wcale tego nie chcąc, ranisz każdego z nich. Mają świadomość, że nie pamiętasz wspólnie spędzonych z nimi chwil, i że nie wiesz nawet kim dla ciebie byli. I to jest dla nich najgorsze. Tak samo nie jest to łatwe dla osoby, która tą pamięć straciła. Budzisz się i nie wiesz kim jesteś, ile masz lat, skąd pochodzisz. Musisz poznawać siebie, jak i każdą osobę w twoim otoczeniu na nowo. Wiem to z mojego doświadczenia. Widziałam ten ból i smutek w oczach Vanessy i Alexy, gdy weszły do mojej sali zastając mnie kompletnie zdezorientowaną na ich widok oraz, gdy wypowiadałam te trzy krótkie, ale tak raniące je słowa - "Nie znam was". Mimo to zostały przy mnie i walczyły, abym przypomniała sobie cokolwiek opowiadając mi różne historie z mojego wcześniejszego życia, chociaż lekarz powiedział otwarcie, że szanse na powrót mojej pamięci są bardzo małe. Nie lubię rozpamiętywać tego okresu, bo był on dla mnie trudny. Moja pamięć, tak jak mówił lekarz nie powróciła. Nadal nie pamiętam nic związanego z Al i Van, ale poznałam je od nowa i cieszę się, że mogłam to zrobić. Szkoda tylko, że nie dane mi to było jeśli chodzi o rodziców. Jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie. Podobno z rodzicami łączyła mnie naprawdę mocna więź. Tak bardzo chciałabym pamiętać chociaż jedno wspomnienie z nimi. Westchnęłam cicho i odłożyłam fotografię przy okazji biorąc kolejną. Ta przedstawiała mnie, moją siostrę oraz dwóch blondynów, dwóch brunetów i blondynkę. Nie wiem ile mieliśmy tam lat, ale byliśmy jeszcze dziećmi. Na twarzach mieliśmy ogromne uśmiechy. Zastanawiało mnie kim oni byli, przecież Vanessa mówiła, że nie mieliśmy innych przyjaciół oprócz Alexy i później Asha, który wmawiał mi, że mnie kocha, a potem odszedł z jakąś pierwszą lepszą tapeciarą. Jeden z tych blondynów, sądząc po wzroście to pewnie ten najmłodszy kogoś mi przypominał, ale zupełnie nie wiedziałam kogo. Muszę koniecznie pokazać to zdjęcie Van, teraz musi powiedzieć mi w końcu prawdę.
Włożyłam fotografię z powrotem do kartonu i zamykając go, sięgnęłam po kolejny, tym razem już trzeci. Na szczęście teraz trafiłam, ponieważ było w nim mnóstwo książek. A tego teraz jeszcze bardziej potrzebowałam. Musiałam od tego chociaż chwilę odpocząć. Wzięłam pierwszą książkę, którą napotkała moja ręka i udałam się do mojego pokoju wcześniej zamykając drzwi od strychu. Usiadłam wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać. Wybrałam tę opowieść nawet nie zwracając uwagi na tytuł, ale bardzo mnie wciągnęła. Zdecydowałam, że z Van porozmawiam jednak jutro.
Muszę zastanowić się co mam powiedzieć, bo coś czuję, że ta rozmowa nie będzie łatwa.
~Riker
- Rocky! Ell! Przysięgam, że was uduszę! - krzyknąłem i ponownie spojrzałem w lustro.
Uciąłem sobie krótką drzemkę, a oni pomalowali mi całą twarz markerem, który znając ich pewnie był niezmywalny. Szybko zbiegłem na dół po schodach i zmierzyłem dwójkę brunetów wściekłym spojrzeniem. Oni w ogóle nie zwrócili na to uwagi tylko wybuchli głośnym śmiechem.
- To wy to zrobiliście?! - krzyknąłem i w tym momencie miałem ochotę walnąć się otwartą dłonią w twarz za zadanie tak głupiego pytania, na które odpowiedź jest przecież oczywista. Jednak powstrzymałem się od zrobienia tego.
- My? Skądże... - Rocky ledwo wydukał przez śmiech. W tej chwili do salonu weszła Rydel najwyraźniej zaciekawiona tym, co się tutaj dzieje.
- O co tu chodzi? - zapytała, a gdy spojrzała na mnie zakryła usta dłonią, by powstrzymać śmiech - Oni ci to zrobili? - dodała, wskazując wskazując na dwójkę brunetów. Nie, Rydel. Harry Potter, Hermiona i Ron przylecieli tu z Hogwartu, a potem narysowali mi na twarzy okrągłe okulary, wąsy oraz brodę prawie taką jaką ma Hagrid. W porę powstrzymałem się od powiedzenia tego na głos, więc kiwnąłem tylko twierdząco głową. Delly spoważniała i wyjęła zza pleców dwa ukochane misie Rocky'ego i Ella czyli Teodora i Alvina, po czym mi je podała. Tak swoją drogą to nie mam zielonego pojęcia skąd ona je wzięła, bo jeszcze przed chwilą nic za plecami nie miała. Spojrzałem na zdenerwowanych brunetów, którzy przełknęli głośno ślinę.
- Teraz możesz ich trochę potorturować - Ryd szepnęła mi na ucho i wróciła do swojego pokoju. No po prostu uwielbiam ciebie Dells. Uśmiechnąłem się złośliwie do brunetów i czym prędzej pognałem do łazienki zanim oni zdążyli jakoś zareagować. Na szczęście udało mi się zmyć to wszystko z twarzy, chociaż było dość ciężko. Szybko wyszedłem z tego pomieszczenia i wybiegłem na ulicę, a za mną podążyli dwaj przyjaciele. Znalazłem jakąś otwartą studzienkę, więc wykorzystałem to i łapiąc pluszaki za nogi zawiesiłem je nad nią.
- Nie, proszę, nie rób tego! - krzyknął zdyszany Ell.
- Zrobimy wszystko tylko nie wrzucaj ich tam! - odezwał się Rocky, który dołączył do Ellingtona przed chwilą.
- Wszystko, mówicie? - potarłem palcami brodę.
- Tak, tylko nie rób im krzywdy, one nie są niczemu winne! - mój przyjaciel krzyknął błagalnym tonem.
- Dobra, oszczędzę ja, ale oddacie mi wszystkie swoje żelki - powiedziałem po chwili namysłu.
- Co?! - wrzasnęli razem.
- Okay, skoro nie chcecie to papa misie.
- Nie, czekaj! Damy ci wszystkie nasze słodycze! Błagam oddaj nam je! - upadli na kolana i złożyli ręce jak do modlitwy.
- Ehh, dobra, macie - westchnąłem i rzuciłem im zabawki. Sam natomiast skierowałem się w stronę domu. Co prawda mogłem wybrać coś innego, ale zabranie im ulubionych słodyczy będzie dla nich chyba najlepszą karą. Odwróciłem jeszcze głowę i zaśmiałem się widząc tych dwóch idiotów tulących swoje pluszaki, klęcząc na ulicy. Boże, z kim ja żyję...
~Narrator
Ross siedział w swoim pokoju i brzdąkał na swojej gitarze. Lubił to robić, mógł wtedy spokojnie pomyśleć lub po prostu odstresować się. To zawsze mu pomagało. Często, jeszcze za nim wraz z rodzeństwem uznali, że przyda im się chwilowa przerwa w koncertowaniu, nagrywaniu piosenek, po powrocie do domu po jakimś męczącym dniu pełnym prób siadał na swoim łóżku, brał do rąk gitarę i grał jakieś zupełnie wymyślone przez siebie melodie. To pomagało odciąć mu się od całego otaczającego go świata. Wtedy znikały te wszystkie problemy, a on mógł się wyciszyć. Czasami dzięki temu udawało mu się nawet napisać jakąś piosenkę, ale żadnej nie pokazał nikomu. Pisał je w swoim notesie, a potem ukrywał go w miejscu, do którego nikt nie miał dostępu. Dzisiaj jednak nic nie pisał, grał tak po prostu, aby na chwilkę wyrzucić ze swojej głowy wszystkie zmartwienia. I robiłby to pewnie dłużej, gdyby nie telefon, który zaczął wibrować w kieszeni jego spodni. Wyjął go i spojrzał na ekran, na którym wyświetliło się imię Alexy. Zaskoczyło to chłopaka, bo mimo że wysyłał jej potem swój numer, nie spodziewał się, że zadzwoni. Postanowił jednak odebrać połączenie, więc przejechał palcem po dotykowym ekranie, a następnie przyłożył urządzenie do ucha i po chwili mógł usłyszeć głos brunetki.
- Ross? - zapytała.
- Tak - odparł krótko, podnosząc się z podłogi i odkładając swoją gitarę.
- Możemy się spotkać? Musimy poważnie porozmawiać - powiedziała, a jej głos był bardzo poważny.
- Jasne - odparł blondyn - tylko powiedz mi gdzie i kiedy.
- O siedemnastej, w parku na West Street (nie mam pojęcia czy taka ulica istnieje xd ~ od aut.) Pasuje ci?
- Mhm - mruknął - w takim razie do zobaczenia na miejscu, cześć - pożegnał się, a po krótkiej chwili usłyszał dźwięk oznaczający koniec połączenia. Włożył swojego Iphone'a z powrotem do kieszeni i zerknął na zegar elektroniczny stojący na komodzie, który wskazywał godzinę szesnastą czterdzieści. Od jego domu do umówionego na spotkanie miejsca miał około dziesięciu minut drogi, więc uznał, że pora już się zbierać. Zbiegł na dół, a tam zastał kompletną ciszę. W domu nie było zupełnie nikogo, ponieważ Rydel siłą zaciągnęła Rocky'ego i Ella na zakupy, a Riker wybył na spotkanie z jakąś koleżanką. Blondyn założył swoje czarne conversy i zamykając dokładnie drzwi, normalnym krokiem skierował się do parku. Cały czas myślał o czym Alexa chce z nim porozmawiać. Spodziewał się, że ta rozmowa będzie naprawdę poważna i bardzo go zastanawiało na jaki temat ona będzie. Na razie mógł się niestety tylko domyślać.
Doszedł do parku i usiadł na jednej ze stojących tam ławeczek, uważnie wypatrując brunetki. Ona zjawiła się po kilku krótkich chwilach. Usiadła obok chłopaka i spuściła głowę. Bała się tej rozmowy i zupełnie nie wiedziała jak ma ją zacząć. Nagle te wszystkie zdania, które układała sobie podczas drogi wyleciały z jej głowy. Teraz żałowała, że zgodziła się porozmawiać z blondynem jednak miała świadomość, że będzie ją czekała gorsza rozmowa, rozmowa z Laurą.
- O czym chciałaś porozmawiać? - Ross zapytał tym samym powodując, że Alexa podniosła na niego swój wzrok. Dziewczyna westchnęła i odparła:
- Powiem ci całą prawdę, Ross.
- Ale o czym? - zapytał ponownie będąc już trochę zdziwionym.
- Prawdę o tym dlaczego Lau udawała, że ciebie nie zna...
~~~~~~~~~~~~~
Hello żelki!
Witam Was z kolejnym rozdziałem, który mam nadzieję, że się Wam spodoba ^^
A teraz chciałabym napisać o dwóch sprawach. Pierwsza jest taka, że 10 sierpnia wyjeżdżam na tydzień do Kołobrzegu, a tam pewnie nie będę miała możliwości nic wstawić. Także rozdział 10 pojawi się z dwa tygodnie, czyli dokładnie 19 sierpnia. Poczekacie, prawda? C:
W drugiej sprawie chodzi o TB. Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze o tym pamięta, ale zdecydowałam, że jednak o tym napiszę. Jeśli dobrze kojarzę to mam chyba 3 nominacje i nie jestem pewna czy uda mi się na nie odpowiedzieć. Nie mam czasu napisać tych One Shotów i chyba to jest takim głównym powodem. Może uda mi się napisać chociaż jednego OS'a, ale nic nie obiecuję.
Odbiegając od tematu, co sądzicie o rozdziale? Wiem, wiem nie powinnam kończyć w takim momencie, ale tak się jakoś złożyło xd
Przy okazji jak Wam minął ten miesiąc wakacji? Jejciu, jak ten czas szybko leci, jeszcze 3 tygodnie i koniec wolnego :/
No nic, ja już lecę i do zobaczenia za dwa tygodnie, kochani! ^^
Bye! :3

7 komentarzy:

  1. Właśnie oglądam Harrego Pottera i Zakon Feniksa XD
    Świetny rozdział!
    Uhh... Dlaczego w najciekawszym momencie? Dlaczego?!
    Miłego wypoczynku i czekam na next :3
    Inna

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na nexta :D

    Pozdrowionka ~Bezczelna~

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za dedyk :-)
    Będziemy czekać i tęsknić
    Dlaczego w tym momencie?!!
    Życzę Ci miłego pobytu! Wypocznij i wróć do nas z nowymi pomysłami ;-)
    Świetny rozdział! Czekam na next!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział!!!
    Dziękuję za dedyk. :)
    Rozdział wyszedł ci naprawdę świetnie. Nareszcie dowiem się prawdy skrywanej przez Van i Alexę. Jednak będę musiała na to poczekać, bo ty wyjeżdżasz do Kołobrzegu. Napewno będę na ciebie czekać.
    Czekam na next :*
    Ps. Mam nadzieję, że wpadniesz:
    http://rossilaura-raura.blogspot.com/2015/08/rozdzia-40-epilog.html?m=0#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za dedykację :D
    Spokojnie Dipper się nie obrazi xD do czasu...
    Świetny rozdział!
    Dobrze strzeliłam ze stratą pamięci xD tylko jeszcze nie do końca wiem z jakiego powodu Laura ją straciła...
    Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszystko mi ładnie wytłumaczysz xD.
    Dzisiaj naprawdę krótko. xD
    Coś weny do komentarzy nie mam :P
    Czekam na ciąg dalszy! I życzę weny!
    Pozdrawiam,
    Sashy

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział :*
    Cieszę się, że dziewczyny mają zamiar powiedziec prawdę, szczególnie Rossowi.
    Czekam na next <3

    PS.1. Dziękuje za dedykt
    PS. 2. Pozdrawiam Cię z Dziwnowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie, dziękuję za dedyk!
    Dopiero teraz się zorientowałam, że mnie również wymieniłaś :P

    OdpowiedzUsuń

created by Violette